- Byliśmy cieniem samych siebie. Niedokładni, lekkomyślni w graniu, dostosowaliśmy swoją grę do poziomu gospodarzy oraz boiska, które w Studzienicach nie sprzyja graniu w piłkę. Na nasze szczęście mieliśmy dwa jasne punkty, które pociągnęły zespół we właściwym kierunku - przyznał szczerze na łamach klubowej strony trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki. 

 

 

Teren w Studzienicach nigdy nie należy do najłatwiejszych i w przeszłości przekonało się o tym kilka ekip, które podobnie jak rezerwy Rekordu, uchodziły za faworytów meczu. O takich meczach zawsze jednak zwykło się mówić, iż dopóki nie padnie pierwsza bramka, to będzie kłopot dla ekipy faworyta. W tym przypadku tak się nie stało. "Rekordziści" objęli szybko prowadzenie, bo w 10. minucie, za sprawą trafienia Piotra Tomiczka, który spuentował dobrą akcję swego zespołu. Bramka ta jednak nie spowodowała efektu domina, gole dla rezerw Rekordu nie zaczęły padać niczym z rogu obfitości, a wręcz przeciwnie. To trafienie ustawiło losy pierwszej połowy, a "rekordziści" przez większość tej części meczu walili głową w "mur". 

 

Druga odsłona spotkania rozpoczęła się równie dobrze, co pierwsza, a ponownie z bramki cieszył się Tomiczek. Wydawało się, iż to trafienie podetnie "skrzydła" gospodarzom, lecz znów rzeczywistość okazała się zgoła inna. Piłkarze ze Studzienic ambitnie ruszyli do ataku, co zaowocowało doprowadzeniem do remisu. Kto wie, jak jednak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby nie dobre interwencje Krzysztofa Żerdki, który kilka razy uratował swój zespół przed stratą bramki. Ostatecznie wszystko dobrze zakończyło się dla "rekordzistów". Gola na wagę 5. wygranej w tym sezonie w 85. minucie strzelił Tomiczek, kompletując hat-tricka.