SportoweBeskidy.pl: Dlaczego zdecydowałeś się objąć drużynę z Żabnicy? Jej sytuacja po pierwszych meczach łatwa nie była.  
Łukasz Błasiak: Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę nad tą propozycją. Wiadomo, że każdy chciałby pracować w zespole, gdzie jest 20 zawodników, fajne warunki do treningu i móc spokojnie rozwijać siebie i zespół. Realia są jednak inne. Nie szukałem nowego klubu na siłę. Skałka była zdeterminowana i uznałem, że warto temu klubowi pomóc. Inną sprawą jest, że zdrowie pozwala na coraz mniej. Z racji wieku regeneracja po meczach trwa dłużej, dotykają mnie delikatne urazy. Dlatego stwierdziłem, że trzeba odpocząć od grania i wrócić do trenowania. 
 
SportoweBeskidy.pl: Twoje pierwsze 3 tygodnie pracy ze Skałką trzeba ocenić pozytywnie. 
Ł.B.: Rozegraliśmy 3 mecze, w których zdobyliśmy 7 punktów. Pamiętajmy jednak z jakimi drużynami graliśmy. Nie umniejszając oczywiście rywalom, ale jeśli myśli się o utrzymaniu to z takimi zespołami trzeba punktować. Łatwo jest jednak przypisywać sobie punkty przed meczem, a później trudniej zrealizować plan na boisku. Nam się tu udało i trzeba być zadowolonym. 
 
SportoweBeskidy.pl: Wasza sytuacja kadrowa optymalna nie jest. Na co stać obecnie zespół Skałki? 
Ł.B.: Sytuacja jest bardzo ciężka! Należy się wielki szacunek zawodnikom, bo wielu z nich gra z urazami. Za to im chwała. Niestety, wypadło nam kilku ważnych piłkarzy, którzy stanowili o sile tej drużyny. Ale inni wzięli ciężar gry na siebie i solidnie wykonują swoje obowiązki. Na co nas stać? Przede wszystkim chcemy punktować nie tylko z dołem tabeli, ale też napsuć krwi najlepszym. Żeby odbić się od dna, trzeba szukać punktów również w spotkaniach z czołówką. Jeżeli będziemy dysponować optymalnym składem, to pierwsza 4 jest w naszym zasięgu. Będziemy walczyć. 
 
SportoweBeskidy.pl: Problemy kadrowe zmusiły was do poddania walkowerem pucharowego meczu z Koszarawą. 
Ł.B.: W obecnej sytuacji musimy rozróżniać priorytety. Zdrowie zawodników jest najważniejsze, a go ostatnio im brakuje. Jeżeli rozegralibyśmy mecz z Koszarawą, to boje się, że w spotkaniu ligowym nie miałbym już kogo wystawić. Koszarawa jest w zupełnie innej sytuacji - ma II drużynę i zapewne rotowałaby składem. Dla rywala mecz pucharowy z nami byłby test-meczem do przyglądnięcia się kilku zawodnikom z "dwójki". Dlatego musieliśmy podjąć decyzję o wycofaniu się z Pucharu Polski. 
 
SportoweBeskidy.pl: Po objęciu zespołu z Żabnicy zrezygnowałeś z gry w GLKS-ie Wilkowice. Należy się spodziewać, że od rundy wiosennej będziesz grającym trenerem Skałki? 
Ł.B.: Trudno jest mi teraz przewidzieć, co wydarzy się zimą. Myślę, że byłbym w stanie to połączyć, ale wiele zależy m.in. od zdrowia. Póki co skupiam się na tym, aby Skałka grała jak najlepiej i punktowała. Planujemy wzmocnienia zespołu, bo potrzebujemy szerszej kadry. Zobaczymy, co z tego będzie. 
 
SportoweBeskidy.pl: Czujesz się obecnie lepszym trenerem niż za czasów w Radziechowach, z których po 8 miesiącach zrezygnowałeś? 
Ł.B.: Każda praca przynosi doświadczenie i daje wiele do przemyślenia. Ciężko jednak porównywać ówczesną sytuację GKS-u z obecną Skałki. Chociaż trzeba przyznać, że w Radziechowach także kadrowo łatwo nie było. Czy jestem lepszym trenerem? Doświadczenie pozwala lepiej radzić sobie w niektórych sytuacjach, ale nie ma recepty na wszystko. Rozwiązania, które sprawdzały się w jednym zespole niekoniecznie będą przynosić efekty w innym. 
 
SportoweBeskidy.pl: "Piłkę nożną kocham i się na nią nie obrażam. Niewykluczone, że gdzieś jeszcze zagram, a może najpierw będę gdzieś trenował?" - powiedziałeś mi przed rokiem. Wylądowałeś w Wilkowicach jako zawodnik, a czy w tym czasie były jakieś oferty trenerskie? 
Ł.B.: Szczerze mówiąc, chciałem nieco odpocząć od roli trenera. Propozycja GLKS-u mi się spodobała, bo mam do Wilkowic blisko, a poza tym jest tam fajny skład. Chciałem pograć z małym obciążeniem psychicznym, bawić się piłką. Miałem w tym czasie kilka ofert m.in. z "okręgówki". Nie byłbym w stanie jednak pogodzić prowadzenia tych drużyn z pracą. Patrzyłem też na życie prywatne, rodzinę i chęć spędzania z nią czasu. Było to bardzo miłe, że ktoś o tobie pamięta i składa ci oferty.