SportoweBeskidy.pl: Co słychać w Zaporze Porąbka? 

Maciej Gilek: Obecnie jest nas dużo. Kadra liczy 32 zawodników. Większość to wychowankowie, ale przyszli również zawodnicy z okolicznych wiosek. Stawiamy na dobrą atmosferę i to jest fajne. Frekwencja na treningach jest bardzo zadowalająca. Nie narzekam, jest duża rywalizacja w zespole i aż chce się pracować trenerowi (śmiech).

 

SportoweBeskidy.pl: Zapora spisuje się wyśmienicie na starcie sezonu. Obecnie plasujecie się w fotelu lidera bielskiej B-klasy. Waszym celem jest awans? 

M.G.: Chcemy grać w każdym meczu o trzy punkty. Wiem, że tak każdy mówi, ale nie mówimy głośno o awansie, choć ten chodzi nam po głowie. Chcemy jednak grać ładną piłkę i coraz lepiej nam to wychodzi. Szukamy gry po ziemi, od bramkarza. Stawiamy na otwarty futbol. Wszystko musi być podparte pracą na treningach.

 

SportoweBeskidy.pl: A co się działo z Zaporą Porąbka, gdy nie było jej na seniorskiej, piłkarskiej mapie? To blisko 3 lata!

M.G.: Przede wszystkim skoncentrowaliśmy się na pracy z drużynami młodzieżowymi. Obecnie mamy wszystkie kategorie wiekowe z możliwych, co nas bardzo cieszy. Roczniki juniorów jednak odchodziły od nas, gdy nie było seniorów. W końcu zrobiliśmy zespół i ci chłopcy wrócili.

 

 

SportoweBeskidy.pl: Jak w ogóle doszło do tej sytuacji, że nie było w Zaporze drużyny seniorów?

M.G.: Powód był prosty - graliśmy w wysokich ligach, więcej było zawodników obcych niż swoich. Ci w pewnym momencie się porozchodzili, gdy przyszły gorsze czasy. Zostałem ja i kilku innych zawodników. Nie byliśmy w stanie tego udźwignąć.

 

SportoweBeskidy.pl: Pamiętasz występy Zapory na szczeblu IV ligi. Jak wspominasz tamten czas? 

M.G.: To były fajne czasy. Dużo grania, dalekie wyjazdy. W tamtych czasach nie było tylu ekip z naszego regionu w tej lidze. Był Rekord, potem doszedł MRKS i LKS Czaniec, a tak większość zmagań działa się na Śląsku. Mieliśmy wielu fajnych zawodników. Damian Chmiel, Krzysztof Kokoszka, Sławek Szymala, Filip Kasiński - tak można byłoby wymieniać.

 

SportoweBeskidy.pl: Zapora to wówczas było lokalne eldorado? Także, jeśli chodzi o aspekt finansowy.

M.G.: Tak można powiedzieć. Dużo zawodników chciało grać w Zaporze, jednak gdy skończyło się finansowanie, to w szatni robiła się pustka i tak spadaliśmy coraz niżej i niżej, aż w końcu nie było nas w żadnych rozgrywkach.

 

SportoweBeskidy.pl: Zapora Porąbka nie była jednak odosobnionym przypadkiem... 

M.G.: Było sporo klubów, gdzie w pewnym momencie skończyły się pieniądze i nadchodził kryzys. Pamiętamy Koszarawę, gdy grała w III lidze, Góral, gdy grał wysoko. W pewnym momencie bardzo dobrze było w Wilamowiczance. Teraz też pojawiają się takie kluby, które mają wysokie aspiracje, ale... nie wróżę im wielkich sukcesów. Na to wszystko trzeba mieć plan, tak jak to miało miejsce np. w Rekordzie. Powstanie hotelu, infrastruktury, szkółka piłkarska - to podstawa. Dobrze jest stawiać na swoich zawodników, bo ci będą lojalni zawsze. Historia Zapory Porąbka może być więc przestrogą dla innych.

 

SportoweBeskidy.pl: W Porąbce mówi się o tym, aby wrócić do IV-ligowego poziomu? 

M.G.: Na pewno chcemy wrócić w najbliższej przyszłości do "okręgówki", ale nie takimi kosztami, jak kiedyś. Nie chcemy powielać starych błędów. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jaki obecnie ma zespół Zapora? Jaką rolę odgrywają wychowankowie?

M.G.: 75 procent zespołu stanowią zawodnicy z Porąbki. Mamy sporo wychowanków i ten trend chcemy utrzymać. Mamy przyszłościowy zespół.