SportoweBeskidy.pl: Jaka to była inauguracja wiosny dla „dwójki” Podbeskidzia?

Marek Sokołowski:
Trudna, bo ekipa z Bełku prezentuje się stabilnie, ma zawodników z potencjałem oraz kilku doświadczonych w swoim składzie. To niewygodny przeciwnik. Ale poradziliśmy sobie, dobrze funkcjonując w systemie gry 3-4-3, który chcemy systematycznie doskonalić i wpajać naszej młodzieży.

SportoweBeskidy.pl: Wasze zwycięstwo 2:1 jest adekwatne do wydarzeń na boisku?

M.S.:
Wynik nie do końca oddaje to, jak mecz przebiegał, bo mieliśmy sporo sytuacji, by wspomnieć o uderzeniu w słupek Giorgi Merebaszwiliego właściwie do pustej już bramki. Dodatkowo rywal strzelił gola po dobitce rzutu karnego obronionego przez Krystiana Wieczorka, a wyraźnie widać na powtórkach, że zbyt wcześnie piłkarze z Bełku wbiegli w „16”. Mogliśmy więc odnieść zwycięstwo bardziej przekonujące, ale nie ma co narzekać, bo punkty w tabeli dopisaliśmy.

SportoweBeskidy.pl: Po różnych zimowych perturbacjach dyspozycja drużyny była jakąś zagadką...

M.S.:
Dlatego tym cenniejsze jest to, że wygraliśmy i potwierdziliśmy przynależność do czołówki ligi. Zamierzamy dalej iść tym kierunkiem.

SportoweBeskidy.pl: Gracie więc o awans?

M.S.:
Zdecydowanie. Prezes wyraźnie wskazał cel awansu. Miejsce na półmetku sezonu do tego zresztą zobowiązuje. Trzeba pamiętać, że to długi proces, bo najpierw trzeba wszystkich rywali wyprzedzić, a później jeszcze wygrać baraż. W przypadku „dwójek” dodatkowym czynnikiem jest schodzenie zawodników z pierwszej drużyny. Wymaga to odpowiedniego planowania i zarządzania szeroką kadrą.

SportoweBeskidy.pl: A twoja osoba trenera-debiutanta?

M.S.:
Otrzymałem od prezesa pytanie czy podpiszę się pod planem walki drużyny rezerw o najwyższe cele i zdecydowanie tak jest. Mamy świadomość, że część rywali dostosowuje terminy swoich domowych spotkań pod mecze naszego zespołu I-ligowego, ale wierzę, że młodzież reprezentująca Podbeskidzie poradzi sobie.

SportoweBeskidy.pl: Ty w roli trenera zapewne jeszcze siebie kilka miesięcy temu nie widziałeś. Były wątpliwości?

M.S.:
Z jednej strony tak, ale z drugiej chciałem przekazać młodym piłkarzom moją filozofię gry. Pojawiła się koncepcja pracy z „dwójką” Podbeskidzia i uznałem, że to sensowne. Zespół jest mocno przygotowany fizycznie do rundy i efekty tego będą. Franek Liszka w inauguracyjnym meczu przebiegł prawie 13 kilometrów. To rzadkość na poziomie nawet I-ligowym, a mówimy o IV lidze. Mamy pewne założenia, a jednym z nich jest profesjonalizacja całościowego podejścia do rozwoju zawodników.

SportoweBeskidy.pl: Może się okazać, że wylądujecie faktycznie w III lidze w następstwie awansu, a jednocześnie „jedynka” będzie tylko szczebel wyżej, bo widmo degradacji zagląda Podbeskidziu w oczy już bardzo poważnie. Widzisz realną szansę na utrzymanie?

M.S.:
Przy zmianie trenera i sporej liczbie meczów pozostałych do rozegrania – jak najbardziej. Po 2 meczach pod wodzą trenera Jarosława Skrobacza widać poprawę jakości. Dla mnie też ważne, że system gry 3-4-3 jest wykorzystywany. Z jednej strony daje to duże możliwości w ofensywie, a z drugiej bezpieczeństwo w obronie. Gdy nasz zespół ustawił się z tyłu, Lechia miała ogromny problem, a przecież wiadomo, jak znaczący jest potencjał aktualnego lidera I ligi. Jestem przekonany, że nasza współpraca będzie układała się docelowo w coś dobrego dla klubu.