W naszej wtorkowej STREFIE WYWIADU gościmy tym razem człowieka, który ma... sporo do powiedzenia. Tak przynajmniej wskazuje profesja, którą zajmuje się na co dzień. Rozmawialiśmy ze spikerem Podbeskidzia Bielsko-Biała, Mateuszem Stworą.

Stwora Mateusz 2 SportoweBeskidy.pl: Masz 26 lat, ale na koncie już sporo meczów w roli spikera. Kiedy zaczęła się przygoda z mikrofonem? Mateusz Stwora: Można powiedzieć, że to pokłosie stażu w… Sportowych Beskidach (śmiech). 10 lat temu, kiedy serwis po raz pierwszy pojawił się „w sieci”, wylądowałem na stażu w redakcji prowadzonej wówczas przez Tadeusza Palucha. Już wcześniej miałem zresztą okazję podejrzeć go jako spikera. Pamiętam mecz Podbeskidzia z MKS-em Mława, na który z kolegą dostaliśmy VIP-owskie bilety i siedzieliśmy zaraz przed stanowiskiem spikera zawodów. Ale wtedy przez myśl nie przeszło mi, że kiedyś pojawię się na jego miejscu. Miałem kilkanaście lat. W redakcji zostałem dłużej i po roku zauważyłem w internecie informację o planowanym kursie na spikera. Pojechałem, zdobyłem uprawnienia i... tak się zaczęło. Zadebiutowałem w III lidze, prowadząc mecz piłkarzy BKS-u Stal. Zaraz obok siedział oczywiście Tadek, udzielając mi wskazówek. Śmiało mogę więc powiedzieć, że to taki „mikrofonowy tata”, z którym wiele razy jeszcze rozmawiałem o tej pracy, zyskując przy tym cenne uwagi.

SportoweBeskidy.pl: Jak wspominasz swoje pierwsze mecze z mikrofonem? M.S.: Tak, jak wspomniałem, pierwszy mecz nie był do końca samodzielny. Ale wyszło dobrze – tak przynajmniej oceniały to osoby przyglądające się. Starałem się nie robić sobie dodatkowego „ciśnienia”, podchodzić raczej na luzie. Choć nie mogę powiedzieć, że nie pojawiła się trema, kiedy rozpocząłem współpracę z Podbeskidziem. Kilkutysięczna widownia musiała wywołać lekki stres, choć nazwać można go takim pozytywnym bodźcem do działania. Pierwszy raz samodzielnie „poprowadziłem” mecz bielszczan z Górnikiem Polkowice, dwa gole zdobył wtedy Robert Demjan. W końcówce meczu doszło do „stykowej” sytuacji. Napastnik gości wpadł w pole karne i zderzył się z Richardem Zajacem. Arbiter błyskawicznie zagwizdał, więc przekonany o tym, że będzie jedenastka, niejako „podyktowałem” karnego przez mikrofon. Tymczasem sędzia wskazał w drugą stronę i ukarał żółtą kartką za symulację rywala. „Spaliłem się” więc trochę, ale była to dobra nauczka dla młodego spikera.

Stwora Mateusz 3 SportoweBeskidy.pl: Które z meczów Podbeskidzia zapadły ci w pamięci z perspektywy spikera? Ile ich było? M.S.: Zremisowany mecz z Górnikiem Zabrze był już bodaj osiemdziesiątym przy mikrofonie w Ekstraklasie. Więc trochę tych spotkań się nazbierało (śmiech). Szczególne spotkania? Było kilka trudnych spotkań dla mnie jako spikera. Moim obowiązkiem jest reagowanie, kiedy pojawiają się wulgaryzmy. Zdarzyły się takie mecze, gdzie co kilka minut musiałem łapać za mikrofon, kiedy kibice gości demonstrowali swoje okrzyki. Bo bielska publiczność jest bardzo kulturalna, co widać zresztą na trybunach. Pojawiają się całe rodziny, przyjeżdża mnóstwo dzieciaków. Fajny pod względem emocji był mecz z Jagiellonią Białystok wygrany 4:0, kiedy rozpoczęła się udana walka o utrzymanie. Spory ciężar gatunkowy miało także wygrane spotkanie w ubiegłym sezonie 1:0 z Górnikiem Łęczna w przedostatniej kolejce sezonu. Był też wyjątkowy dla mnie mecz, który prowadziłem razem z Tadkiem Paluchem. Na stadionie miejskim w finale okręgowego Pucharu Polski mierzyły się ekipy Rekordu i drugiej drużyny Podbeskidzia. Prowadziliśmy ten mecz po połowie, choć chyba nikt nie zorientował się, że do takiej zmiany przy mikrofonie doszło.

SportoweBeskidy.pl: Jakie są zadania spikera podczas takiego meczu? Co jest szczególnie trudne? M.S.: Główną rolą jest tak naprawdę informowanie publiczności o tym, co dzieje się na boisku, ale także na obiekcie. Informuję o składach, zmianach, kartkach i bramkach. Zdarzają się też pozaboiskowe komunikaty. Moim obowiązkiem jest także pilnowanie tzw. stadionowej kultury. Jedyny moment, kiedy można sobie pozwolić na większą interakcję z publicznością to celebracja gola. Ale już jakiekolwiek zachęcanie do dopingu jest generalnie zabronione. Przypominano nam o tym podczas tegorocznego kursu pilotażowego, na bazie którego związek ma stworzyć w pełni profesjonalny kurs dla przyszłych spikerów. Przez 3 dni rozmawialiśmy z przedstawicielami PZPN w Ożarowie Mazowieckim o naszej pracy. Miłe spotkanie, gdzie była okazja poznać inne stadionowe głosy, a przy tym zaczerpnąć kilka cennych uwag od innych kolegów. Choć nie będę ukrywał, że po tylu meczach wypracowałem schemat, według którego prowadzę mecze. Mam nadzieję, że przypada on do gustu publiczności.

Stwora Mateusz 1 SportoweBeskidy.pl: Z mikrofonem można zobaczyć cię także przy okazji innych wydarzeń związanych ze sportem, ale nie tylko. M.S.: Dwa poprzednie sezony to współpraca z bielskim BBTS-em, którą wspominam bardzo miło. Siatkówka ma to do siebie, że można pozwolić sobie na znacznie więcej, reagować żywiołowo, zachęcać do dopingu. Trochę szkoda, że ten etap zakończył się, ale tak zdecydowali działacze. Choć nie będę ukrywał, że chętnie znów przywitałbym się z publicznością pod Dębowcem. W tym roku miałem okazję poprowadzić spotkanie środowiska sportowego w Powiecie Bielskim, w weekend przed świętami spotkałem się z kibicami i uczestnikami 17. Półmaratonu dookoła Jeziora Żywieckiego. Jako konferansjer pracuję także przy innych wydarzeniach, niekoniecznie związanych ściśle ze sportem. W ubiegłym roku były to np. Dni Bohatera Domu w Leroy Merlin, czy otwarcia kilku sklepów sieci Lidl. Mikrofon to moja pasja, więc jestem otwarty na propozycje.

SportoweBeskidy.pl: A twoje marzenia związane z mikrofonem? M.S.: Fajnie byłoby kiedyś poprowadzić w roli spikera mecz reprezentacji Polski, to byłaby dla mnie nobilitacja. Innym, może nieco skrytym marzeniem było zawsze komentowanie meczów. To oczywiście zupełnie inne praca, aniżeli „spikerka”. Nie wiem, jak sprawdziłbym się w tej roli. Ale zawsze chciałem komentować mecze w telewizji, to marzenie skłoniło mnie też w pewien sposób do tego, by zostać spikerem. Dlatego mam nadzieję, że będę miał kiedyś okazję, by chociaż spróbować swoich sił w tej roli.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. M.S.: Dziękuję.