SportoweBeskidy.pl: Zacznijmy od tego, co najważniejsze. Feta w sobotę była huczna? 
Mateusz Waligóra: (śmiech) Chłopaki po meczu dostali pozwolenie na poświętowanie, bo zasłużyli na nie. W niedzielę była regeneracja, a od poniedziałku już intensywne przygotowania do sobotniego meczu. 
 
SportoweBeskidy.pl: Domyślam się, że spotkanie w Wieprzu do najprzyjemniejszych nie należał. W ostatniej kolejce nie byliście jeszcze pewni zwycięstwa...
M.W.: Psychologicznie na pewno nie był to łatwy mecz. Zwłaszcza po straconej bramce na 1:1 wkradł się w nasze szeregi 15-minuty paraliż, ale daliśmy radę. Patrząc przez pryzmat ostatnich kilku meczów i formy, jaką prezentowaliśmy, byłem optymistą. Cieszy nas to, że wygraliśmy ligę. Tego już nam nikt nie zabierze, nawet jeśli przegramy baraże. 
 
SportoweBeskidy.pl: Mistrzostwo było celem nadrzędnym już przed sezonem, czy wyklarował się on w trakcie rozgrywek?
M.W.: Nie był nim ani przed, ani w trakcie rozgrywek. My chcemy się bawić, cieszyć się piłką nożną. Na trenerze i zawodnikach nie spoczywała żadna presja, nikt nie oczekiwał mistrzostwa za wszelką cenę. Od początku rozgrywek byliśmy w czubie tabeli, na początku wiosny nadszedł kryzys, ale nikt nawet nie pomyślał o jakichś nerwowych ruchach. Piłkarze wywalczyli sobie to mistrzostwo, sprawiając nam wszystkich miłą niespodziankę. To wielki sukces, który jest ukoronowaniem roku, w którym jako klub obchodzimy 70-lecie istnienia.
 
SportoweBeskidy.pl: Jak prezes oceni obecny system rozgrywek. Wygrywacie ligę, ale awansu nie macie pewnego...
M.W.: Nie mamy na to wpływu. Jest to na pewno trochę niesprawiedliwe. Drużyna walczy cały sezon, rozgrywa 30 meczów i wygrywa tą trudną i wyrównaną ligę, a na koniec i tak awans nie jest pewny. Z drugiej strony jest to przedłużenie emocji i okazja rozegrania 2 spotkań z bardzo dobrą i rozpoznawalną drużyną. Taki lokalny, mały puchar. Żal będzie jedynie w przypadku porażki. Powtarzam jednak, że jest to piłka nożna, która ma nas cieszyć. Dlatego nie chcemy się żalić. Czekamy cierpliwie na rozwój sytuacji. 
 
SportoweBeskidy.pl: Przed Wami baraże z Polonią Bytom. Przeciwnik to co najmniej wymagający...
M.W.: Patrząc statystycznie, jest to faworyt tego barażu. Przed nami jednak minimum 180 minut i zobaczymy co się wydarzy na boisku. Ciężko ocenić poziom 1 i 2 IV ligi, wydaje mi się jednak, że jest on porównywalny. Polonia to silny zespół, który chce awansować. My nic nie musimy, my możemy. Nie spoczywa na nas żadna presja. Zapowiada się bardzo ciekawe widowisko, które przyciągnie tłumy publiczności. Spodziewamy się, że padnie rekord frekwencji na naszym stadionie, bo grupy kibiców już pytają o bilety. 
 
SportoweBeskidy.pl: Pod względem organizacyjnym III liga znaczącą różni się od IV. Podołalibyście kwestiom finansowym na wyższym szczeblu? 
M.W.: Organizacyjnie na pewno. Infrastruktura i boisko jest u nas na wysokim poziomie, nie mamy się czego wstydzić. Kilka lat temu graliśmy już w III lidze, ale wówczas była ona zupełnie inna niż teraz. Składała się z 2 województw, a nie 4. To już piłka półprofesjonalna, która niesie ze sobą ogrom wyzwań. Jeżeli w przyszłą środę okaże się, że awansujemy, to klub czeka najbardziej intensywne 1,5 miesiąca w swojej historii. Budżet musi być znacznie większy, jeżeli chcielibyśmy zawitać w III lidze dłużej niż na rok. 
 
SportoweBeskidy.pl: 13 czerwca miną 3 lata odkąd Maciej Żak jest trenerem LKS-u Czaniec. Współpraca będzie nadal kontynuowana nawet w przypadku braku awansu? 
M.W.: Odbyliśmy już wstępne rozmowy z trenerem. Tak, jest wola z obu stron, aby tę współpracę kontynuować. Maciej Żak jest z nami już 13 lat. Wpierw jako zawodnik, później także trener grup młodzieżowych, aż w końcu I drużyny. Można go określić legendą klubu z Czańca.
 
SportoweBeskidy.pl: Awans, ale i jego brak zapewne przyniesie za sobą pewne roszady kadrowe...
M.W.: Większość zawodników u nas jest na kontrakcie. Wszystkich rozmów jeszcze nie odbyliśmy, ale trzon zespołu chcemy utrzymać. Niewykluczone, że z kilkoma piłkarzami się pożegnamy, a w ich miejsce przyjdą inni. Chcemy też kłaść większy nacisk na wprowadzenie swoich młodych zawodników. Podstawą jest jednak zachowanie pewnych proporcji. Mieszanina młodości z doświadczeniem. Czy kadra uzależniona jest od końcowego wyniku baraży? Nie powiedziałbym
 
SportoweBeskidy.pl: LKS Czaniec to nie tylko I drużyna, ale także prężnie rozwijająca się Akademia Piłkarska. 
M.W.: W tej chwili mamy ponad 100 chłopaków w Akademii i 7 grup młodzieżowych. Chcemy iść ciągle do przodu, rozwijać się. Ubiegamy się o certyfikat szkółki piłkarskiej od Polskiego Związku Piłki Nożnej. Działając oddolnie, udało nam się wprowadzić szkolenie najmłodszych na bardzo wysokim poziomie. Teraz chcemy zrobić to samo w starszych rocznikach, czyli trampkarzach oraz juniorach, tak, aby w perspektywie lat stanowili oni o sile I drużyny.
 
Startując przed laty z tym projektem nie spodziewaliśmy się, że jego rozwój będzie tak dynamiczny. Regularnie odbieramy telefony od rodziców nie tylko z Czańca, ale także innych miejscowości, że chcą zapisać synów do nas. To wielka nobilitacja. Wzorem do naśladowania w naszym regionie pod tym względem jest oczywiście Rekord Bielsko-Biała, chcemy iść tą drogą. Znamy jednak swojej miejsce w szeregu. Jesteśmy - choć ambitnym - małym, lokalnym klubem.