Iście piknikowa atmosfera towarzyszyła konfrontacji miejscowego LKS-u z Borami. To, co działo się wokół boiska przełożyło się na murawę, gdzie kibice zobaczyli w akcji nadmiernie rozleniwionych piłkarzy z Goleszowa i żądnych dokumentowania swej wyższości w trakcie udanej wiosny przyjezdnych. – Mieliśmy to spotkanie pod pełną kontrolą i trudno w zasadzie odnosić się do niego w szczegółach. Wynik końcowy mówi wszystko – przyznaje Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec najlepszej drużyny grupy spadkowej „okręgówki” skoczowsko-żywieckiej.

Przytoczonym słowom nie sposób zadać kłam. Z punktu widzenia gospodarzy rezultat okazał się druzgocący, a ich gra posypała się właściwie już po kwadransie i feralnym „swojaku” Alana Cieślara. Zanim sędzia zarządził pauzę, na koncie ekipy z Pietrzykowic było aż 6 goli, a „dwupaki” Michała TalikaGabriela Duraja były w aspekcie strzeleckim najbardziej zauważalne. Bory tempa nie zwolniły w drugich 45. minutach. Efekt? Podwojenie łupów! A szczególną wartość przypisać można skompletowaniu hat-tricka przez G. Duraja w 75. minucie czy jakże efektownemu zwieńczeniu kanonady w minucie 83., przez mierzącego wybornie pod poprzeczkę z 18. metra Szymona Kacprzaka.
 



Goleszowianie odpowiedzieli jedynie w 70. minucie, gdy przegrywali już... 0:9. Golem honorowym obecność na boisku zaznaczył Krystian Czudek. Co ciekawe, o bardziej obfite łupy nie potrafili się pokusić nawet mając do pokonania strzegącego bramki pietrzykowiczan nominalnego... obrońcę Marcina Gustyńskiego.

Z perspektywy uradowanych po meczu gości na uwagę zasługuje również obecność na placu boju juniorów, których trener Gruszfeld desygnował na murawę po upływie godziny starcia. Debiuty na szczeblu ligi okręgowej stały się udziałem Adriana Duraja, Marcela Kaszubskiego oraz Andrzeja Huli.