Do meczu w Dankowicach zarówno gospodarze, jak i przyjezdny Ogrodnik przystępowali z identycznym dorobkiem 26 „oczek”. Jasno wskazywało to na rangę spotkania pomiędzy drużynami będącymi na granicy kształtowania się dwóch grup na wiosnę. – Stawkę było widać na boisku. Zaangażowania i agresji w grze obu stronom nie brakowało. O odstawianiu nogi przy takim poziomie motywacji nie mogło być mowy. Była też zgodność taktyczna, nikt nie zamierzał nadmiernie ryzykować – opowiada Artur Bieroński, trener Pasjonata.


W końcówce premierowej połowy to rywal objął prowadzenie, stawiając gospodarzy „pod ścianą”. – W przerwie mobilizowaliśmy się, ale poprawy w grze nie było widać. Przeciwnik po powrocie na boisko trochę nas stłamsił i nie wyglądało to zbyt optymistycznie – kontynuuje nasz rozmówca, którego podopieczni dopiero po godzinie konfrontacji wrzucili wyższy bieg. – Wraz z bramką wyrównującą nabraliśmy rozpędu, z kolei z ekipy Ogrodnika jakby uszło powietrze, tym bardziej, że szybko zdobyliśmy również prowadzenie po kolejnym stałym fragmencie – opowiada Bieroński.

Wobec domowego triumfu dankowiczanie odskoczyli konkurentowi na 3 punkty, mając w zanadrzu mecz zaległy oraz... lepszy stosunek bezpośrednich spotkań z Ogrodnikiem. – To bardzo ważna zdobycz, która zapewnia nam nieco spokojniejszą końcówkę jesień – zauważa szkoleniowiec Pasjonata.

A skoro o finiszu rundy mowa, to ta dla zespołu z Dankowic jawi się cokolwiek interesująco. Awans do grupy mistrzowskiej może przypieczętować już dziś, gdy zagra w derbach z Przełomem w Kaniowie. Inne jesienne potyczki to podjęcie lidera z Lędzin (14 listopada) oraz... derby z KS Bestwinka (22 listopada).