SportoweBeskidy.pl: Co słychać w Bąkowie? Bo przyznam, że różne głosy do nas spływają...

Mirosław Czwartos:
Mógłbym powiedzieć, że stara bieda, ale... trochę rozmijałoby się to z prawdą. Nie zmienił się prezes, ale już cały skład drużyny występującej w A-klasie – tak.

SportoweBeskidy.pl: Taki optymizm u prezesa przy kadrowej rewolucji?

M.Cz.:
Bo jest dobrze, mamy w kadrze 26 zawodników i jest to skład zupełnie nowy. Większość piłkarzy dotychczas występujących w Bąkowie nie chciała zostać. Przykro mi z tego powodu, ale nikt stąd nikogo nie wyrzucał. Podjęli decyzję, którą ja szanuję, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby ktoś chciał do nas wrócić. Zbyt szeroko nie chciałbym w każdym razie tego tematu rozwijać. A może też w innych klubach będą mieli lepiej.

SportoweBeskidy.pl: Kogo więc macie na pokładzie? Podobno i nie ma u was trenera Zbigniewa Raczyńskiego, pod którego wodzą Zryw miał bardzo dobrą wiosnę.

M.Cz.:
Faktycznie za wyniki drużyny odpowiada obecnie „stary wyjadacz” boisk IV ligi czy ligi okręgowej, a więc Robert Lapczyk, który otrzymał szansę, aby rozwijać zespół i poznawać go kompleksowo. Trener Zbigniew Raczyński przeprosił i poinformował nas, że z przyczyn osobistych nie będzie w stanie spełniać swoich obowiązków, jak do tej pory. Ale pomaga nam cały czas na miarę możliwości, wspiera swoim doświadczeniem i liczę, że tak będzie nadal.

Do naszej kadry dołączyło kilku zawodników z Jastrzębia, choćby takich, którzy zakończyli tam edukację i nie za bardzo nie mieli się gdzie podziać. Wraz z moim synem Kacprem Czwartosem przyszli m.in. Tymoteusz Lewandowski czy Łukasz Mrowiec. Na „stare śmieci” wrócił Dawid Pruś, dołączył do nas również Mateusz Labza, jest bramkarz Tomasz Oślizło ze Studzionki. I cóż, będziemy walczyć. A co mnie cieszy najbardziej, to kierunek na młodzież, jaki obraliśmy i jaki uważam jako prezes za słuszny. Mam świadomość, że pewnego pięknego dnia przyjdzie pora na exodus i z tym też się liczymy.


SportoweBeskidy.pl: Na inaugurację sprawiliście nie lada niespodziankę, bo powstrzymaliście spadkowicza z „okręgówki”.

M.Cz.:
Już ze 2 miesiące temu słyszałem, że z Goleszowa przyjadą po pewne punkty, a tymczasem postawiliśmy się i nawet byliśmy blisko odniesienia zwycięstwa. Fajnie chłopcy zagrali, z dużym zaangażowaniem, długimi fragmentami prowadzili grę i to cieszy, że nie położyli się przed faworytem. Widziałem zespół z Goleszowa w Pogwizdowie w meczu pucharowym i nie za bardzo mu szło, aczkolwiek wiem, że nie był wówczas w pełnym składzie. Myślałem sobie, że super byłoby na inaugurację zremisować, a tu mogło być i lepiej.

SportoweBeskidy.pl: A cel jaki na ten sezon a-klasowy przyświeca Zrywowi?

M.Cz.:
Nie chcę mówić niczego na wyrost. Chciałbym, aby drużyna zameldowała się w środku tabeli, może ciut wyżej. Bajek nie zamierzam opowiadać, bo życie szybko je weryfikuje. Bez szaleństw, ale też nie będziemy w tej lidze dostarczycielami punktów.

SportoweBeskidy.pl: Ligi spodziewa się pan po reformie mocniejszej czy może jednak wprost przeciwnie?

M.Cz.:
Nie jestem znawcą w tej materii i nie będę się wymądrzał. Na tym poziomie każdy z każdym na szansę i trzeba wychodzić na boisko z taką myślą, aby dawać z siebie maksimum. Mnie interesuje Zryw Bąków. Mam w klubie wystarczająco dużo pracy, aby nie zajmować się innymi.