Ekipa LKS-u Bestwina dowiodła już w tym sezonie, że jest konkurentem wyjątkowo niewygodnym. Dziś było podobnie. Od początku to wiślanie prowadzili grę, znacznie częściej utrzymywali się przy piłce, ale też szczególną pomysłowością na sforsowanie defensywy gospodarzy nie wykazali się. Co więcej dopuścili się jedynej przed pauzą kosztownej pomyłki. Przemysław Szalbót wypuścił piłkę z rąk na co czyhał dobrze ustawiony Artur Sawicki, dając w 18. minucie zaliczkę bestwinianom. Sztuka zdobycia bramki zespołowi WSS Wisła się nie powiodła. Ponownie celownika właściwie ustawionego nie miał Szymon Płoszaj, który w niezłej sytuacji uderzył ponad poprzeczką. Z kolei na próbę Bartłomieja Ruckiego znalazł odpowiedź Rafał Zieliński.

Goście zmuszeni zostali do jeszcze większej aktywności w drugiej odsłonie, lecz powtórnie, gdy przyszło do finalizacji niemiłosiernie pudłowali. Uderzenie Dariusza Ruckiego padło łupem golkipera LKS-u, Mariusz Pilch huknął w poprzeczkę, zaś Sebastiana Juroszka w sytuacji sam na sam Zieliński powstrzymał. Przyjezdni domagali się też rzutu karnego po starciu w „16” defensora bestwińskiej drużyny z Płoszajem. Po stronie przeciwnej działo się niewiele, najwięcej emocji wzbudziła szarża miejscowych, którą zwieńczyła ręka Jakuba Kubicy w polu karnym. Dojrzał ją sędzia liniowy, główny jednak nie zasugerował się podniesioną w górę chorągiewką. W końcowych minutach wiślanie nie schodzili z połowy gospodarzy, ale losów meczu nie odwrócili. Tym samym po 24. kolejkach dzieli ich dystans aż 5 „oczek” do lidera, co z dużym prawdopodobieństwem przesądza kwestię mistrzowskiego tytułu...

W Bestwinie radość uzasadniona. Zespół liczy się w grze o podium, wiosną po 1:0 ograł dwie zdecydowanie najlepsze drużyny w „okręgówce”. – Zastosowaliśmy w tych spotkaniach podobną taktykę, która przyniosła oczekiwany rezultat. Nie mogliśmy sobie pozwolić na otwartą grę, ale swój plan doskonale wykonaliśmy – cieszył się szkoleniowiec bestwinian Sławomir Szymala.

Protokół meczowy poniżej.