- Wypada pogratulować zawodnikom obu drużyn rozegrania meczu, którego stawką były nie tylko punkty, ale prestiż w tym rejonie tabeli. Podwójne znaczenie miałoby zwycięstwo dla obu drużyn. Mecz był toczony na bardzo ciężkim terenie. Oprócz umiejętności techniczno-taktycznych, które nie są jeszcze do końca wyeksponowane przez piłkarzy żadnej drużyny, wychodzą takie cechy charakteru jak walka, zaangażowanie, mobilizacja. Walka terenowa, bo ciężko mówić tutaj o pięknym futbolu. Po czerwonej kartce dla Marqueza przesunęliśmy ciężar gry wyżej, chcieliśmy bardzo, bardzo wygrać. Nie udało się. Młody Dominik Frelek, który miał sytuację stuprocentową, chyba się tak biedny wystraszył, że nie trafił do pustej bramki. Wydawałoby się, że będzie pewna bramka na 2:1. Nie udało się, nie płaczemy, wygrywa i przegrywa zespół. Gramy dalej - komentował na pomeczowej konferencji prasowej Robert Kasperczyk, trener Podbeskidzia. 
 
- Mimo wszystko uważam, że Cracovia miała więcej z gry, miała piłkarzy, którzy potrafili na jeden, dwa kontakty szybko przenieść ciężar gry. Były momenty, gdy zmusiła nas do defensywy. Najbardziej cieszy mnie to, oprócz punktu, który sobie dopisujemy, że świetnie zareagowała drużyna w momencie, kiedy stan meczu się wyrównał, jeśli chodzi o liczbę zawodników - zauważa opiekun Górali. 

 
Gola dla Podbeskidzia w meczu z Cracovią zdobył Jakub Hora, który wykorzystał wspaniałe podanie od Michała Rzuchowskiego. Pasy wyrównały po uderzeniu z rzutu karnego. Sam Rzuchowski miał natomiat okazję do tego, by pokonać Karola Niemczyckiego. - Co do mojej sytuacji to nie mogło być chyba za dobrze, bo byłoby za słodko. Będąc poważnym, to oczywiście powinienem strzelić bramkę w pierwszej połowie. Analizując później tę sytuację wiem, że mogłem jeszcze dogrywać. Nie widziałem jednak zawodnika, bo byłem sfokusowany na uderzeniu. Oddałem jednak najgorszy strzał z możliwych. W takich sytuacjach zazwyczaj zachowuję spokój i szukam miejsca w dolnym rogu bramkarza, żeby go zmylić. Sam nie wiem, co mną kierowało, ale uderzyłem, jak uderzyłem. Nie ma co się załamywać i walczymy dalej - podkreślił w rozmowie z telewizją klubową pomocnik drużyny z Bielska-Białej.