„Góral” z Gilowic spodziewał się walki trudnej i taką też stoczył z Solomonem Haumono. – Rywal szczelnie schował się za gardą i ciężko było go trafić. Generalnie nie było dla mnie zagrożenia przez tych 10 rund. Byłem szybki i dobrze przygotowany. Mam szybkość i zdrowie, więc zobaczymy co dalej – tłumaczy Tomasz Adamek, fetujący zwycięstwo nr 51 w karierze zawodowego pięściarza, który przyznał, że miesiąc przed walką doznał... pęknięcia dwóch żeber, a ból podczas konfrontacji sobotniej dawał mu się we znaki.

Jaka przyszłość czeka wcale niemłodego już gilowiczanina? – Czas pokaże. Chcę dalej boksować. Chciałbym dostać jakąś dobrą walkę, a kto wie, może jeszcze zawalczę o mistrzostwo świata – zaznaczył Adamek, który planuje powrócić teraz do Stanów Zjednoczonych.

Jak dopowiedział w oficjalnych wypowiedziach po gali w Ergo Arenie, niebawem znane mają być szczegóły jego kolejnego pojedynku. Mówi się o możliwym kierunku brytyjskim i bardzo wymagającym przeciwniku.