Postawa czechowickiego MRKS-u po spadku z IV ligi była wielką niewiadomą. Do rozgrywek na szczeblu okręgowym przystąpił zupełnie inny zespół. Kończącą się rundę jesienną podopieczni Michała Gazdy, bez względu na wyniki dwóch ostatnich spotkań, będą mogli uznać za udaną. mrks cz-dz MRKS z IV ligą pożegnał się w kiepskim stylu. Dwa punkty wywalczone w całym sezonie mówią same za siebie. W zespole doszło do rewolucji. Dariusza Kubicę na stanowisku szkoleniowca zastąpił Michał Gazda. – Po spadku drużyna się rozpadła. Zostało niewielu zawodników, wśród nich byli nie grający wiosną w IV lidze Grzegorz Sztorc i Tomasz Jonkisz oraz Szymon Niemczyk, Mateusz Wójcikiewicz i Wojciech Szal. Budowaliśmy zespół od nowa. Dołączyli od nas Tomasz Kropidło, Michał Puchała, utalentowana młodzież z UMKS-u oraz Mateusz Żyła – klaruje Gazda.

Czechowiczanie sezon rozpoczęli średnio, przełom nastąpił w 8. kolejce. MRKS zremisował na wyjeździe z GKS-em Radziechowy-Wieprz, liderem, który wszystkie wcześniejsze spotkaniach wygrał. W pięciu następnych meczach podopieczni trenera Gazdy zanotowali pięć zwycięstw. Aktualnie znajdują się na czwarty miejscu w tabeli, do trzeciego Beskidu Skoczów tracą punkt. – Nie do końca zgadzam się z tezą o średnim początku sezonu w naszym wykonaniu. Brakowało nam wówczas szczęścia i skuteczności. Zespół był w budowie, potrzebowaliśmy czasu. Ponadto na początku rozgrywek graliśmy z Kuźnią, Pasjonatem, czy Cukrownikiem, drużynami, które w „okręgówce” są ograne. Jesteśmy blisko podium, ale zachowujemy spokój. Skupiamy się na każdym następnym meczu – stwierdza trener pochodzący z Czechowic-Dziedzic.

Po spadku działacze stwierdzili, że należy postawić na „swoich”, na ludzi z Czechowic i okolic. W pewnym sensie zmusiła ich do tego ekonomia, ale wybór okazał się słuszny. – Dostałem od działaczy duży kredyt zaufania. Na pewno pracuje w innych warunkach, niż moim poprzednicy. Nie ma presji, nie walczymy o utrzymanie czy awans. Postawiono przede mną zadanie budowy, scementowania nowego zespołu. Dołączyli do nas młodzi piłkarze, moim wychowankowie z roczników 1995 i 1994. Michał Adamus ma na swoim koncie już sześć goli, bardzo dobrze na środku obrony spisuje się Łukasz Miszczak, coraz więcej gra Paweł Jurek. Nie odstają od innych zawodników. Ponadto Wojciech Lach, Rafał Jurek i Marcin Janusz zbierają szlify przede wszystkim w rezerwach. Wspomniani Żyła, Puchała czy Kropidło również wpisują się w naszą filozofię budowy zespołu – ocenia nasz rozmówca. – Nie stać nas na kontraktowanie zawodników i tworzenie kominów płacowych. Chcemy śladem Czarnych-Górala stawiać na swoich wychowanków. Kilka razy w historii MRKS-u dochodziło do sytuacji, w których budżet przeznaczany był na gaże dla piłkarzy. Pieniądze się kończyły i zostawał spalona ziemia. Teraz zawodnicy dostają zwrot kosztów dojazdu na treningi, nie ma żadnych premii meczowych. Klub wychodzi z problemów finansowo-organizacyjnych. Chcemy odbudować markę MRKS-u – dodaje.

Dużym zaskoczeniem było sprowadzenie do klubu mającego na swoim koncie grę w Podbeskidziu Bielsko-Biała czy Groclinie Grodzisk Wielkopolski Mateusza Żyły, notabene wychowanka ówczesnej czechowickiej Walcowni. – Mateusz daje tej drużynie bardzo dużo. Nieocenione są jego umiejętności piłkarskie, ale to nie wszystko. Świetną robotę wykonał w szatni, scementował zespół, w którym nie ma żadnych grupek. Młodsi piłkarze biorą z niego przykład podczas zajęć – komplementuje byłego zawodnika bielskiego Rekordu Gazda.

Ważnym punktem zespołu, dość niespodziewanie, stał się także pochodzący z Francji bramkarz Romain Bazin. – Romain mieszka pod Lyonem. Jest pracownikiem firmy Valeo i został skierowany do Polski. We Francji grał na poziomie III i IV ligi. Zgłosił się do naszych rezerw, chciał gdzieś grać. Co ciekawe zaznaczył, że chce grać w polu, nie na bramce. Nasz golkiper przed sezonem odszedł do BKS-u. Na początku rundy bronił młody Marcin Janusz, dobre mecze przeplatał słabszymi. Przydarzyła mu się kontuzja i między słupki wskoczył Bazin. To był strzał w dziesiątkę – obrazuje niecodzienną historię trener MRKS-u.