Beskid błyskawicznie uzyskał przewagę 2 goli w rywalizacji z a-klasową Iskrą Iskrzyczyn, by ostatecznie triumfować bezapelacyjnie 5:0. – To był typowy mecz z gatunku tych „bez historii”. Idealnie się dla nas przede wszystkim ułożył. Później pozwoliliśmy przeciwnikowi na nieco zbyt dużo, ale na całe szczęście bez konsekwencji – zaznacza Marcin Michalik, szkoleniowiec reprezentanta „okręgówki”.

Czyżby skoczowianie nie forsowali zatem nadmiernie tempa mając na uwadze nadchodzące starcia o ligowe punkty – sobotnie domowe z GKS-em Radziechowy-Wieprz oraz kolejne na terenie Borów Pietrzykowice? – Oczywiście mieliśmy to gdzieś w głowach, dlatego wykorzystałem maksymalną liczbę zmian, jaką dysponowałem. Najbliższe mecze nie będą łatwe. Dla mnie priorytetem jest to, abyśmy zagrali dobrze, bo to z pewnością punktów nam przysporzy – uważa trener Beskidu.
 



Skoczowski zespół w poprzednim meczu w „okręgówce” rozbił Spójnię Zebrzydowice 6:1, ale wcześniej wyjechał z niczym z Puńcowa. – Ta porażka specjalnej ujmy nam nie przynosi. Graliśmy z mocnym przeciwnikiem, a wynik równie dobrze mógł być w odwrotną stronę. Z dotychczasowych potyczek najbardziej żal tego z Wisłą Strumień, bo to drużyna, która w tabeli jest zdecydowanie niżej – dodaje Michalik.

Personalnie dobrą wiadomością dla Beskidu jest powrót do pełni sił bramkarza Romana Nalepy. Drobny uraz w środowym starciu pucharowym przytrafił się Marcinowi Jaworzynowi, ale na sobotni hit „okręgówki” snajper powinien być gotowy.