W stosunkowo kontrowersyjnych okolicznościach, w tamtym sezonie, Marcin Biskup rozstał się z MRKS-em Czechowice-Dziedzice. Hegemon Bielskiej Ligi Okręgowej dwukrotnie zremisował, za co “głową” zapłacił szkoleniowiec. Od tego momentu Biskup przebywał na trenerskim bezrobociu. - Miałem kilka telefonów z klubów, a z czterema z “okręgówki” prowadziłem wstępne rozmowy. Były to fajne propozycje, z których w normalnych okolicznościach zapewne bym skorzystał. Powiedziałem sobie jednak, że kończę z trenerką. Postanowiłem poświęcić się pracy zawodowej oraz rodzinie. Przygodę z piłką nożną uważam za etap zamknięty, choć jak wiadomo, ciągnie wilka do lasu - przyznał w rozmowie z naszym portalem Biskup.

Nie oznacza to jednak, że były szkoleniowiec m.in. Drzewiarza Jasienica całkowicie odciął się od lokalnej piłki. - Wciąż śledzę IV ligę, czy okręgówkę. Spędziłem w tym otoczeniu lwią część swojego życia. W tym czasie poznałem wielu kolegów po fachu z którymi bardzo często rozmawiam. Ze wszystkim jestem więc na bieżąco - zaznaczył, dodając, że w przyszłości także nie wróci do trenowania. - Jestem słowną osobą, nie rzucam słów na wiatr.

Nasz rozmówca odniósł się także do poczynań swojego byłego klubu z Czechowic-Dziedzic. - Wiele osób widziało już MRKS w III lidze, zapominając, że po drodze jest jeszcze IV liga. Piąte miejsce drużyny po rundzie jesiennej pokazuje, jak wielka różnica jest pomiędzy “okręgówką”, a czwartym szczeblem. W piłce nie da się wszystko zrobić na “już”, przy użyciu pieniędzy i sprowadzaniu zawodników. Budowanie zespołu to proces, który trwa długi czas. Potrzeba cierpliwości oraz determinacji, aby osiągać sukcesy. Dlatego stawiam za wzór Rekord Bielsko-Biała, który do wszystkiego podchodzi z należytą pokorą o wyrozumiałością - zauważył Marcin Biskup.