– Po pucharowym ciężkim boju, w którym zostawiliśmy na boisku sporo zdrowia, spodziewaliśmy się przeprawy wymagającej. Dodatkowo nasza „dwójka” miała ważny mecz ligowy i także ten w klubie potraktowaliśmy całkiem poważnie – mówi Krzysztof Bąk, szkoleniowiec ekipy z Wilkowic, która musiała solidnie się natrudzić, aby w Łące poradzić sobie z Iskrą.

Co równie istotne, GLKS-owi przyszło już od 2. minuty odrabiać stratę. – Ospale weszliśmy w mecz i daliśmy się zaskoczyć. Natomiast tylko do siebie możemy mieć pretensje, że tak długo wynik dla nas niekorzystny utrzymywał się. Skuteczność nie była niestety naszym atutem – dodaje trener beniaminka „okręgówki”.

A przechodząc do konkretów – Janusz Bąk Dominik Kępys nie zdołali skierować piłki do „świątyni”, mając przed sobą niemalże pustą bramkę, Maciej WojtyłaDaniel Kasprzycki w sytuacjach sam na sam nie wykazywali się precyzją, a Piotr Jeziorski z 10. metra wcelował wprost w golkipera pszczynian. Przełamanie nadeszło dopiero w 70. minucie. Wymiana podań J. Bąka z Wojtyłą przyniosła wyrównanie autorstwa tego drugiego. GLKS po zwycięstwo sięgnął w 78. minucie. Sfaulowanego w „16” Wojtyłę pomścił niezawodny finalnie Kępys. Inna sprawa, że scenariusz spotkania nie był zarazem wcale bezapelacyjnie jednostronny na rzecz ekipy z Wilkowic. Groźne wypady gospodarzy kilkukrotnie „kasować” musiał Richard Zajac, również mający udział w kolejnym w tym sezonie komplecie beniaminka.