
Na szczycie status quo
Wicelider kontra lider - spotkanie Podhalanki Milówka z Błyskawicą Drogomyśl kreśliło się iście ciekawie. Czy tak też było na placu gry?
- Według mnie nie był to mecz, który mógł się podobać kibicom. Sporo błędów, mało płynnych akcji. Boisko nie pozwalało na piękną grę, ale wynik uważam za sprawiedliwy - ocenia Krystian Papatanasiu, trener drogomyślan. - A ja uważam inaczej. Owszem, nie było wirtuozerii na boisku, ale mecz był otwarty i trzymał w napięciu przez sporą ilość sytuacji, przez co widzowie nudzić się nie mogli - polemizuje opiekun futbolistów z Milówki, Adrian Kopacz.
Spotkanie idealnie rozpoczęło się dla przyjezdnych. W 10. minucie Krzysztof Koczur celebrował trafienie po dograniu z boku boiska piłki przez Oleksandra Miklosha. 120 sekund później ponownie był jednak remis, gdy niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Sebastian Rychlik. Po ciekawym początku tempo meczu nieco opadło, choć nie oznacza to, że nie działo się nic pod jedną lub drugą bramką. Błyskawica była bliska szczęścia po próbach Vitaliiego Miklosha czy Dominika Szczęcha. Po stronie Podhalanki świetnej okazji nie wykorzystał Mikołaj Stasica, który został świetnie zatrzymany przez Mateusza Pońca.
Jak się później okazało, rezultat sprzed 12. minuty nie uległ zmianie do końcowego gwizdka arbitra, choć druga połowa była obfita w sytuacje bramkowe. W szeregach ekipy z Drogomyśla mylili się V. Miklosh oraz Bartłomiej Szołtys, a jeśli chodzi o szansę Podhalanki, to najlepsza z nich miała miejsce w 85. minucie. Patryk Semik w sytuacji sam na sam nieznacznie przestrzelił i ostatecznie na szczycie tabeli nie doszło do przetasowań i zespół z Milówki wciąż traci dwa punkty do liderującej Błyskawicy.