
Najpierw Góral, potem Muńcuł, teraz Smrek
Smrek Ślemień podejmował dziś na swoim stadionie drużynę GKS-u Radziechowy-Wieprz. Kolejny raz okazało się, że dla drużyn, które awansowały do ligi okręgowej „Fiodory” nie są wymarzonym przeciwnikiem.
- Jadąc do Ślemienia rozmawialiśmy o meczu i przewidzieliśmy, jak będzie wyglądał. Spodziewaliśmy się rywala zdeterminowanego, który postawi trudne warunki przed własną publicznością oraz szarpanego meczu ze względu na specyfikę boiska. – mówił nam Seweryn Kosiec, trener GKS-u.
I tak właśnie wyglądało to spotkanie. Dużo walki, często przerywana gra. Dopiero w 25. minucie kibice doczekali się pierwszej dogodnej sytuacji. Z 16. metra strzelał Piotr Motyka, piłka odbiła się od słupka i wróciła pod nogi strzelca. Ten wycofał ją do Karola Kubieńca, który na 5. metrze zwiódł obrońcę i... trafił w interweniującego Rafała Pępka. W odpowiedzi gospodarze przeprowadzili akcję, w której Marcin Pośpiech próbował lobować Wojciecha Barcika, ale jego próba nie wylądowała w siatce. Potem cios wyprowadzili przyjezdni. Kubieniec zrehabilitował się w 31. minucie, kiedy mimo asysty dwójki stoperów Smreka uderzył nie do obrony, choć jeszcze przed strzałem musiał odwrócić się z piłką z obrońcami "na plecach". Ambitni gospodarze wyrównali minutę przed pauzą. Deiverson Lima z rzutu wolnego posłał piłkę w "16", obrońcy gości próbowali ją wybić, lecz zrobili to w taki sposób, że z bramki cieszył się w zamieszaniu Szymon Stawowczyk.
Przewagę w drugiej odsłonie mieli faworyzowani goście. Potwierdzili to w 63. minucie. Lima stracił piłkę na 30. metrze od własnej bramki, trafiła ona w boczny sektor boiska, skąd podanie otrzymał Jakub Urbaś, który mocnym strzałem pod poprzeczkę dał swojej drużynie ponowne prowadzenie. Chwilę później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Wojciech Drewniak, który przegrał pojedynek z Pępkiem. W końcówce obie drużyny grały nerwowo, ale na szczęście dla "Fiodorów" stare piłkarskie porzekadło o mszczeniu się niewykorzystanych sytuacji nie miało zastosowania.