Neverending story
Temat przedłużenia umowy napastnika Podbeskidzia Bielsko-Biała Roberta Demjana ciągnie się, jak wenezuelska telenowela. I robi się podobnie nudny. Strony reprezentujące piłkarza nie są w stanie uzyskać od prezesa Wojciecha Boreckiego warunków, które je satysfakcjonują.
Szef klubu ma związane ręce, bo dopóki sprawa nie zostanie sfinalizowana, trudno mu składać konkretne oferty komuś nowemu, kto może grać na tej pozycji. Do dziś to samo można byłoby napisać w kontekście Fabiana Paweli. Ale jego kontrakt został przedłużony. Dziwne, że tylko o rok. Za chwilę historia może się powtórzyć...
Bezsens całej tej sytuacji potęguje fakt, że obu zawodników z Podbeskidziem wiąże umowa do... końca czerwca. Więc obaj z zespołem przez cały ten czas normalnie trenują. Mimo, iż ciągle istniało zagrożenie, że wkrótce będą pobierać wynagrodzenie z innych źródeł. Czy ktoś w klubie na plan „B” się przygotował?
Jeśli w Bielsku-Białej myślano o tym, by na Demjanie budować przyszłość na kolejne dwa lata, trzeba było się z nim wcześniej dogadać. Poprzedni prezes Marek Glogaza nową umowę dla Słowaka miał przygotowaną jesienią 2012 roku. Ale w styczniu na tym stanowisku nastąpiła przecież roszada. W klubie trzeba planować z wyprzedzeniem. Nawet nie wiedząc czy Podbeskidzie się utrzyma, należało działać dwutorowo – mieć wariant personalny na wypadek zarówno spadku, jak i pozostania. Piłkarz idąc na urlop powinien wiedzieć, co go czeka i jaka jest oferta. Wakacje są po to, aby przystąpić do nich z czystą głową. W Podbeskidziu wszyscy dostali wolne, ale mało kto wiedział, co go czeka!
Demjan oczywiście może grać na zwłokę. Ma do tego prawo. Ale gdyby w tak zwanym międzyczasie klub rozpoczął rozmowy z kimś na jego miejsce, inaczej podziałałoby to na samego Słowaka. A tak karty przetargowe trzymane były w rękach menedżerów najlepszego ligowego snajpera. Gdzieś w tym wszystkim zabrakło rozsądku i umiejętności przewidywania. Nie stać mnie na kogoś, a ten ktoś nie będzie grał za tyle, co proponujemy, uścisk dłoni i podziękowania za dokonania. Szacunek z jednej i drugiej strony. Nie ma ludzi nie do zastąpienia. A tak cokolwiek się nie wydarzy, pozostanie niesmak.
Ciekawe, co działoby się w Bielsku, gdyby nie prolongował umowy Pawela, a za chwilę to samo dotyczyłoby Demjana? Liga rusza za cztery tygodnie... Zespół zostałby bez jednego porządnego napastnika...
PS. Dziś Robert Demjan ma ponoć wybrać się do Belgii. Do Mechelen. Czy jest to prawda czy element gry jego menedżerów, nie wiadomo. Pewne jest jedno: „Neverending story” dobiegnie jednak kiedyś końca.