Mecz w Wiśle wcale nie musiał zakończyć się na korzyść drużyny z Rajczy. Dość wspomnieć, że to gospodarze jako pierwsi wcelowali piłkę do siatki - a konkretniej Dorian Chrapek, który już w 4. minucie sfinalizował dogranie Szymona Płoszaja. Rajczanie odpowiedzieli wkrótce za sprawą Tomasza Franusika - skrzydłowy Soły wpierw "położył" bramkarza WSS, a następnie uderzył do pustej "świątyni".

 

To trafienie napędziło drużynę Sebastiana Gierata, która przed przerwą zdobyła jeszcze 2 bramki. W 33. minucie rzut karny sprokurował Mateusz Tomala, a z 11. metra nie pomylił się Franusik. Na 1:3 przymierzył natomiast Marcin Lach, który bezlitośnie skarcił błędnie wyprowadzających piłkę defensorów WSS. Po zmianie stron obejrzeliśmy jeszcze 4 gole. 

 

 

W 50. minucie wynik podwyższył Damian Salachna, korzystając z celnego dośrodkowania z prawego skrzydła. - Po tej straconej bramce poszliśmy mocno do przodu, zaryzykowaliśmy - mówi Tomasz Wuwer, szkoleniowiec wiślan. Ta taktyka się opłaciła. W minutach 54. i 57. gospodarze napoczęli przeciwnika golami Dawida Mazurka i Tomali. Chwilę później golkiper z Rajczy ponownie wyciągał futbolówkę z siatki, lecz gola na 4:4 arbiter nie uznał. Gdy wydawało się, że remis jest w zasięgu miejscowych piłkarzy, goście wyprowadzili zabójczy kontratak, który zwieńczył Maciej Figura

 

- Mieliśmy swoje sytuacje pod koniec meczu i wcale nie musieliśmy przegrać. Z drugiej strony popełniając takie błędy w obronie, nie mamy prawa wygrać... - skomentował z niedosytem Tomasz Wuwer.