Sparingpartner narzucił podopiecznym Szymona Stawowego wysokie tempo od pierwszych minut spotkania, a mecz wyglądał tak, jakby jego stawką były ligowe punkty. LKS zdobył pierwszego gola w 18. minucie meczu po indywidualnej akcji. Na odpowiedź reprezentanta Ligi Okręgowej Żywiecko-Skoczowskiej nie trzeba było czekać. Po rzucie rożnym egzekwowanym przez Marcina Urbańczyka z 7. metra główkował Bartosz Wojtków. Jego próbę bramkarz zdołał jeszcze sparować, ale dobitki Jakuba Puzonia obronić w stanie już nie był. Obie drużyny budowały swoje akcje od tyłu i próbowały objąć prowadzenie. Udało się to w ostatniej akcji meczu zawodnikom z Wisły Wielkiej, po niemalże skopiowaniu akcji, która przyniosła pierwszego gola.

 

- Na pewno był to bardzo pożyteczny sparing. Przeciwnik grał agresywnie i szybko operował piłką. Podobnie jak my, starał się wychodzić wysokim pressingiem i jak najszybciej przenosić ciężar gry do ofensywy. Przećwiczyliśmy dzięki temu dużo elementów taktycznych po stracie piłki. Rywal zmuszał nas do szybkiego organizowania się w obronie - mówi Stawowy.

 

 

W drugiej odsłonie towarzyskiego spotkania padła tylko bramka. Był to gol wyrównujący po strzale Puzonia, który tym samym okrasił swój występ dubletem. Zdobycz była efektem dobrze zorganizowanego pressingu i odbioru futbolówki na wysokości 25. metra od bramki. Drużyna ze Strumienia mogła jeszcze pokusić się o kolejne gole, ale próby Puzonia i Wojtkowa nie zakończyły się dla nich pomyślnie - futbolówka zgodnie mijała słupek bramki rywali.

 

- To było wyrównane spotkanie. Rywale także mogli w ostatnich minutach przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wynik meczu był jednak sprawą drugorzędną. Cieszę się, że w drugiej połowie niemal do końca realizowaliśmy swoje założenia taktyczne. Ponadto, wyglądaliśmy bardzo przyzwoicie pod względem fizycznym - cieszy się szkoleniowiec Wisły Strumień.