I nikt chyba przypuszczać nie mógł, że mecz rozpocznie prawdziwe trzęsienie ziemi. Dwie popisowe akcje przeprowadził Góral, w ich następstwie po prostopadłych podaniach golkipera gospodarzy do kapitulacji zmusił Patryk Semik. Była wówczas 6. minuta spotkania, a w tym fragmencie gry żywczanie całkowicie rywala zdominowali. Cóż z tego jednak, skoro wskutek błędów indywidualnych kontrolę nad meczem równie błyskawicznie utracili. Dokładnie po kwadransie złe wybicie piłki Adriana Biela bezbłędnie wykorzystał Michał Socha. Podopieczni Bartosza Woźniaka nie zrezygnowali z realizowania własnych założeń, ale wtórnie nie wywiązali się z zadań defensywnych, gdy w 26. minucie w pole karne wpadł faulowany Michał Motyka. Kacper Mrowiec doskonałej sposobności na wyrównanie nie zaprzepaścił. I na tym piłkarze Borów nie poprzestali. W 32. minucie w powstałym zamieszaniu w obrębie „16” Socha zachował największe wyrachowanie, wprawiając miejscowych kibiców w euforię, a gości potężnie zaskakując.

Po pełnej zwrotów akcji premierowej części emocje tylko na krótko ustały. Pietrzykowiczanie mogli podwyższyć prowadzenie na 4:2, ale strzał M.Motyki z bocznej strefy boiska nieznacznie minął bramkę Górala. Nie sposób jednak nie podkreślić, że to żywiecki zespół posiadał inicjatywę, choć do „setek” długo nie dochodził. Rozstrzygnięcie – i zarazem ponowna metamorfoza w dzisiejszym rollercoasterze – nastąpiło w finalnym kwadransie z „okładem”. Osłabione kadrowo Bory opadły z sił, co przysporzyło gościom zdobyczy bramkowych. Wpierw z lewej nogi przymierzył Maciej Łącki, a w 77. minucie pomyłki Damiana Górnego nie zmarnował centrujący z rzutu wolnego Radosław Michalski. Miejscowi rzucili się do uratowania choćby „oczka”, najlepszą okazję, by wyrównać zaprzepaścił uderzający ponad poprzeczką Robert Motyka. Także żywczanie mogli rezultat na swą korzyść wyśrubować, lecz skuteczni w tych dążeniach już nie byli.