Bestwinianie zamierzali możliwie szybko „napocząć” przeciwnika, ale nie było to wcale takie proste. – Gra toczyła się pod nasze dyktando. Wyraźnie przeważaliśmy i prowadziliśmy akcje na połowie Piasta, ale rywal długo skutecznie nam przeszkadzał – opowiada trener przyjezdnych Sławomir Szymala, który po kilku niezłych okazjach swoich podopiecznych gola doczekał się w 45. minucie. Marcin Gołąb popisał się zagraniem za plecy obrońców, a uderzający na bramkę Krystian Patroń skorzystał na... mało precyzyjnym przyjęciu piłki również wychodzącego na dobrą pozycję Szymona Skęczka.

Także druga część nie była bynajmniej formalnością. W 74. minucie po podaniu Adriana Miroskiego golkipera Piasta minął Skęczek, do „pustaka” podwyższając zaliczkę LKS-u. Gospodarze rzucili się wówczas do natarcia, połowicznie efekt uzyskując trafieniem w 81. minucie. Chwilową „nerwówkę” zakończył natomiast Patryk Wentland, który w 89. minucie lewą nogą uderzył nie do obrony w „długi” róg bramki ligowego outsidera, który okazał się nadspodziewanie wymagającym konkurentem dla faworyta potyczki.

Skąd mimo wszystko niewielka różnica w rezultacie na rzecz bestwinian? – Było widać, że na małych boiskach gra się nam ciężko. Piłka w wielu momentach uciekała nam. Wygraliśmy zasłużenie, ale rzeczywiście trochę się namęczyliśmy – komentuje Szymala.