- Na pewno nie jest wesoła atmosfera po tym meczu. Mieliśmy dobrą okazję, aby pokusić się o punkty w tym meczu, bo sytuacji stworzyliśmy sporo. Szkoda, ale moim zawodnikom należą się słowa pochwały, bo walczyli do końca - mówi trener Skałki Dominik Natanek. 

 

Spotkanie idealnie rozpoczęła się dla strumienian. W 4. minucie na prowadzenie Wisłę wyprowadził Jakub Puzoń, który zachował zimną krew w sytuacji sam na sam. Chwilę później gospodarze mieli okazję, aby pokusić się o wyrównanie, jednak Igorowi Jarco zabrakło szczęścia. W kolejnych fragmentach to Wisła była stroną przeważającą i miała sporo szans bramkowy. Wśród nich warto odnotować sytuację Puzonia po dograniu Bartosza Wojtkowa czy Łukasza Mozlera. Na kolejne gole kibice musieli poczekać do drugiej części... 

 

W 50. minucie Wisła prowadziła już 2:0. Przemysław Kiełkowski wykorzystał podanie od Marcina Urbańczyka i ładnym uderzeniem pokonał bramkarza gospodarzy. Ci jednak rzucili się do odrabiania strat. W 65. minucie bramkę kontaktową zdobył głową Dariusz Chowaniec. Skałka mogła pokusić o wyrównanie, wszak do końca odważnie grała w ofensywie, choć przez to, że się otworzyła Wisła mogła ją skarcić. Wynik 2:1 utrzymał się do końcowego gwizdka arbitra. Najlepszą szansę w drużynie z Żabnicy odnotował Dariusz Sierota, który trafił w słupek. 

 

- Tak naprawdę powinniśmy mecz skończyć w pierwszej połowie. A tak, Skałka strzeliła gola kontaktowego i momentami "smażyło się" pod naszą bramką. Nie zagraliśmy pięknie, ale wygraliśmy ten mecz - to też w jakiś sposób wyróżnia drużyny z górnej części tabeli - zauważa szkoleniowiec Wisły Krzysztof Dybczyński.