- Jest to wydarzenie, które w życiu piłkarza-amatora zdarza się rzadko na pograniczu z nigdy. To nie tylko mecz z III-ligowcem, lecz także mecz z ciągle wielkim Ruchem, 14-krotnym mistrzem Polski. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie jeden z bardziej wymagających meczów w naszej piłkarskiej przygodzie. Jednak nie mamy nic do stracenia, możemy jedynie zyskać. Na to spotkanie nikogo nie trzeba motywować. Na pewno nie przejdziemy koło tego meczu obojętnie - zapowiadał starcie z chorzowianami na naszych łamach Wojciech Mrok, golkiper Koszarawy, który rywalizację z Ruchem rozpoczął na ławce rezerwowych (w bramce pojawił się na drugą połowę). 
 
Mroka w podstawowym składzie zastąpił Jakub Gałuszka. 24-letni bramkarz do przerwy skapitulował czterokrotnie. Wynik spotkania w 8. minucie otworzył Mateusz Duchowski, który bezbłędnie przymierzył z rzutu wolnego. Wzorowo ułożoną nogą popisał się jednak Daniel Paszek. Kapitan Niebieskich w minutach 25-34 skompletował hattrick'a, a każda z jego bramek była przedniej urody. 
 
Wynik 4:0 pozwolił Ruchowi na spokojną grę. Kto wie jednak, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby w 24. minucie Koszarawa napoczęła przeciwnika. Niestety, rzutu karnego nie wykorzystał Bartłomiej Jakubiec, którego intencje wyczuł Jakub Bielecki (byłoby 1:1). 
 
Po zmianie stron III-ligowiec dołożył jeszcze 2 gole. Mroka dwukrotnie uderzeniami z najbliższej odległości pokonał Jakub Siwek. Co jednak istotne, rewanżowe 3 kwadranse lepiej rozpoczęli gospodarze. W 47. minucie bramkarza Ruchu zaskoczył Tomasz Janik, który sfinalizował świetnie zorganizowaną akcję zespołu. Janik tego dnia na listę strzelców wpisać mógł się jednak jeszcze raz, lecz futbolówka po uderzeniu zza 16. metra zatrzymała się na słupku. Niewiele do szczęścia zabrakło także Filipowi Bąkowi, który przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem.

- Przeciwnik był lepszy i do bólu skuteczny. Nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę, gdyż stworzyliśmy sobie kilka sytuacji bramkowych i mieliśmy dobre momenty w tym meczu. Jest to jednak fajna lekcja dla nas oraz całej żywieckiej piłki - ocenił spotkanie, które z perspektywy trybun oglądało przeszło pół tysiąca kibiców, Tomasz Fijak - trener Koszarawy Żywiec.