Goście byli na dobrej drodze, by realizacja ich zamierzenia w pełni się powiodła. Już w 15. minucie objęli prowadzenie. Prostopadłe dogranie Jakuba Przewoźnika zakończyło się strzałem Kamila Kozłowskiego. I choć uderzenie wykonane zostało z okolic „16” na dodatek z ostrego kąta, to odbijając się uprzednio od słupka futbolówka ugrzęzła w bramce Ogrodnika. MRKS II gospodarzom zresztą czysto po piłkarsku w niczym nie ustępował, a gdyby lob Grzegorza Sztorca nie poszybował nad poprzeczką, to zapas czechowiczan przed pauzą przybrałby rozmiarów pokaźniejszych.
 



Przyjezdni zaliczki mądrze pilnowali w rewanżowej odsłonie, choć lider grupy spadkowej „okręgówki” bielsko-tyskiej poczynał sobie coraz śmielej. Swego ekipa z Cielmic wreszcie dopięła w 80. minucie, korzystając na indywidualnym błędzie w bloku defensywnym czechowickiej drużyny. Strzał, który Jakuba Filapka zaskoczył był ostatnim tego dnia z bramkowym efektem. Co jednak ważne, wcale tak być nie musiało. W 85. minucie G. Sztorc przymierzył z 11. metra minimalnie obok słupka, zaś w minucie już 90. wolej Rafała Adamczyka ostemplował aluminium „świątyni” Ogrodnika.

Gdyby dodać do tego sytuację tuż sprzed trafienia wyrównującego, gdy w sobie wiadomy sposób golkiper miejscowych odbił instynktownie strzał Marcina Zarychty, to nieszczególnie dziwi, że przyjezdnym towarzyszyły po końcowym gwizdku spory niedosyt. – To przeciwnik częściej utrzymywał się przy piłce, ale już więcej klarownych okazji my sobie wypracowaliśmy. Żałujemy, że w ostatnim kwadransie zabrakło nam skuteczności, bo zwycięstwo na trudnym terenie było naprawdę w zasięgu – twierdzi Marcin Sztorc, szkoleniowiec „dwójki” MRKS-u.