Drużyna z Pruchnej miała z tyłu głowy ostatni mecz z Beskidem Skoczów, który skończył się druzgocącą porażką aż 0:12. Obraz dzisiejszego spotkania był jednak zgoła inny. – Na pewno zakończyliśmy mecz z niedosytem, bo pokazaliśmy charakter i serce. Jest po tym starciu jakiś powiew optymizmu. Cieszy dobra organizacja gry, mniej końcowy wynik, lecz widać, że drużyna zrobiła progres od tej 2. kolejki. Szkoda, bo tak naprawdę zabrakło nam 10 minut, aby zrobić niespodziankę – mówi trener ekipy z Pruchnej Tomasz Wróbel. 

Pochwalić LKS należy jednak trzeba również szczerze przyznać, iż po pierwszym kwadransie Beskid winien był prowadzić 3:0. W 5. minucie Mieczysław Sikora nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul Daniela Mencnera. Doświadczony zawodnik trafił w poprzeczkę. Chwilę później w sytuacji sam na sam chłodnej "głowy" zabrakło Michałowi Szczyrbie, a następnie znów w doskonałej okazji pomylił się Sikora. Ekipa z Pruchnej również miała swoje okazje, choć nie tak dogodne jak Beskid. Dawid Mencner szukał szczęścia po strzale głową. "Farta" brakowało także Kamilowi Gabrysiowi i Marcinowi Siekierce. 

Po zmianie stron skoczowianie ruszyli do zmasowanego ataku, choć gospodarzom długo udawało się powstrzymywać ich ofensywne zapędy. Beskid w końcu jednak dopiął swego. Po zamieszaniu z rzutu rożnego przytomnie w polu karnym zachował się Wojciech Padło, głową lokując piłkę w siatce. Gracze LKS-u '99 doskonałą okazję do wyrównania mieli w 90. minucie, lecz Marcina Wisińskiego zatrzymał Konrad Krucek. W kolejnej akcji drużyna ze Skoczowa wyszła ze składną kontrą, którą golem zakończył Damian Szczęsny.