Faworyzowani goście na przestrzeni całej rywalizacji wypracowali sobie więcej okazji bramkowych. Na nic to się jednak zdało, bo z ich wykorzystywaniem mieli już kolosalne problemy. Przywołać można w tym miejscu kilka okazji najgroźniejszych. W 18. minucie minimalnie chybił głową Bartłomiej Czader, w 25. minucie Michał Stempniewicz uderzył wprost w Michała Skocza, z kolei w 39. minucie Radosław Zając po asyście Stempniewicza wolej z bliskiej odległości przeniósł nad poprzeczką. Finalizacji brakowało i po zmianie stron, w tym w końcowym kwadransie meczu, gdy bielszczanie podkręcili tempo. Wprowadzeni z ławki Michał StudnickiFilip Piecuch zgodnie zastopowani zostali przez golkipera Kuźni.

I o ile fakt braku łupów IV-ligowego wicelidera wypadł w ocenie ustronian „in plus”, tak sami też kilkukrotnie szczęścia byli bliscy. Krystian Wieczorek stawać musiał na wysokości zadania przy próbach Michała PietraczykaMichała Rycki, ten drugi z wymienionych zmarnował też bodaj najlepszą sytuację w 56. minucie, gdy strzał oddawał z odległości 7. metrów. Gospodarze domagali się też podyktowania „11” w 89. minucie po starciu z udziałem Jakuba Fiedora.

– Otwarty mecz z wynikiem dla nas w miarę dobrym, ale mogliśmy go również wygrać – oznajmił Daniel Kubaczka, szkoleniowiec Kuźni. – Z gry można być zadowolonym, wynik pozostawia niedosyt, bo powinniśmy coś dzisiaj strzelić – ocenił prowadzący bielskiego IV-ligowca Marek Sokołowski.