
Niespodzianka na finiszu
Błyskawica Drogomyśl okazała się być wymagającym rywalem dla wicelidera z Czechowic-Dziedzic. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów po bramce z doliczonego czasu gry.
Nie było to widowisko, na które patrzyło się z zapartym tchem. Na placu gry przeważały proste środki, było sporo walki, ale klarownych sytuacji bramkowych - jak na lekarstwo. MRKS skupił się na szczelnej defensywie i dobrze im to wychodziło. Oprócz strzału Eryka Rybki przewrotką, gospodarze nie mieli okazji z gatunku stuprocentowych. MRKS natomiast zdołał objąć prowadzenie w 35. minucie. Sędzia wskazał na "wapno" po faulu Mateusza Bawoła na Szymonie Byrtku. Do rzutu karnego podszedł Filip Gajda, jego intencje wyczuł Patryk Zapała, ale wobec dobitki Daniela Iwanka był już bezradny.
Drogomyślanie nie mając nic do stracenia ruszyli do ataku w drugiej części. Wydawało się, że MRKS przetrwa ofensywny napór. Dobre próby odnotowali Rybka, Jakub Węglorz czy Krzysztof Koczur, lecz żadna z nich nie została zamieniona na bramkę. W doliczonym czasie gry sprawy w swoje ręce wziął jednak Bartłomiej Szołtys. Zawodnik Błyskawicy idealnie uderzył z rzutu wolnego z 20. metrów, nie dając szans Łukaszowi Byrtkowi na skuteczną interwencję i mecz zakończył się remisem.
- Wynik ten uważam za sprawiedliwy, niemniej mały niedosyt jest. Mieliśmy swoje okazje, ale koniec końców dobrze, że tak się skończyło - mówi nam Krystian Papatanasiu, trener Błyskawicy.