Kibice nie byli świadkami meczu z gatunku tych, które na dłużej zapadną w pamięci. Główny tego powód to znikoma liczba bramkowych okazji, jakie na przestrzeni 90. minut wypracowali sobie piłkarze Koszarawy i Tempa. Faworyzowani żywczanie nie potrafili sforsować szczelnych zasieków obronnych beniaminka, który ostatnio goli tracił co ciekawe sporo. Najbliżej powodzenia był Mariusz Kosibor, który w pierwszej połowie huknął w poprzeczkę. – Nie daliśmy się przeciwnikowi rozkręcić. Graliśmy agresywnie i kontrolowaliśmy przebieg meczu – ocenił po końcowym gwizdku szkoleniowiec Tempa Sławomir Machej, który na finiszu potyczki mógł oklaskiwać swoich podopiecznych.

W 90. minucie ekipa z Puńcowa podążyła z kontrą w odpowiedzi na korner Koszarawy. Akcji nie przerwał w porę Szymon Gach, prawym skrzydłem uciekł Alan Pastuszak, dograł do Tomasza Olszara, który „uruchomił” Jakuba Legierskiego. Rezerwowy dziś napastnik Tempa zrobił to, czego w Puńcowie od niego wymagają i okrasił golem pozytywny występ całej drużyny. – W końcu graliśmy na jedną bramkę, bo do tej pory sami strzelaliśmy i pomagaliśmy w tym przeciwnikom – skwitował szkoleniowiec gości, triumfujących niespodziewanie w klasycznym meczu walki.