Wynik spotkania – zgodnie zresztą z planem miejscowych – Pasjonat otworzył w 25. minucie. W polu karnym „wycięty” został Adrian Herok, a ze spokojem ze stałego fragmentu sprawiedliwość wymierzył Artur Bieroński. Był to w zasadzie... jedyny tak bardzo pozytywny akcent występu dankowiczan.

Wszystko, co złe dla Pasjonata rozpoczęło się jeszcze zanim gospodarze „napoczęli” rywala. Uraz stawu skokowego zmusił wszak Wojciecha Sadloka do opuszczenia boiska. Niebawem problem z łydką zgłosił Bartłomiej Gołąb, również udając się przedwcześnie do szatni. W ślad za podwójnymi ciosami personalnymi przyszły i te odzwierciedlone w wyniku. W 33. minucie goście wymanewrowali defensywę Pasjonata, a Dominik Kraus nie był w stanie stracie bramki zapobiec. Dankowiczanie wznowili grę od środka, ale po błyskawicznym przechwycie LKS raz jeszcze dał spowodował smutek w szeregach miejscowych. Lobem nad Krausem futbolówkę skierował do „sieci” Rafał Klaja.

Niewiele do powiedzenia będący tym razem „pod formą” reprezentant bielskiego podokręgu miał również po zmianie stron. W bliźniaczy sposób Klaja podwyższył wynik na 3:1 dla Pasjonata, a dystansu skądinąd pokaźnego dankowicki zespół nie potrafił zniwelować. Jedynie Łukasz Czerpak bliski był uzyskania trafienia kontaktowego, przenosząc ostatecznie piłkę ponad poprzeczką. – Zaprezentowaliśmy się wyjątkowo słabo. Nie mieliśmy atutów, aby z przeciwnikiem sobie poradzić i to pomimo dobrego startu spotkania – ocenia grający szkoleniowiec Pasjonata.