Ciężko było mówić dziś w Leśnej o graniu w piłkę, gdyż warunki atmosferyczne wyraźnie na to nie pozwalały. Nie przeszkodziło to jednak zawodnikom w stworzeniu ciekawego widowiska, w którym łącznie padły cztery gole. 

W premierowych 45. minutach byliśmy świadkami wyrównanego meczu. Jako pierwsza zaatakowała Koszarawa, ale po strzale Mariusza Kosibora zza "16" przytomnie futbolówkę sparował Marek Borak. Gospodarze w odpowiedzi mieli rzut wolny - jednak Wojciech Wróbel zamiast w bramkę przymierzył "Panu Bogu w okno". Później bliski powodzenia był Mykhailo Lavruk - piłka przeleciał tuż obok słupka - oraz Bartłomiej Jakubiec, który aluminium zdołał ostemplować. Wreszcie na kilka sekund przed zejściem do szatni żywczanie objęli prowadzenie. Po zamieszaniu w polu karnym Sebastian Pępek trafił co prawda w poprzeczkę, ale poprawił go już bezbłędnie Kosibor. 

Nim druga połowa na dobre rozpoczęła się podopieczni Sławomira Białka prowadzili już dwiema bramkami, gdy do siatki trafił Karol Rozmus. 19-letni napastnik chwilę później miał jeszcze jedną szansę na gola, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem zgubił piłkę. Emocje wróciły w 60. minucie. Właśnie wtedy Mateusz Sewera ni to dośrodkowaniem ni strzałem pokonał całkowicie zaskoczonego Rafała Pawlusa. I kto wie jak potoczyłby się dalsze losy spotkania, gdyby golkiper Koszarawy niebawem nie wygrał pojedynku oko w oko z Maciejem Krystą. A tak w 73. minucie Kamil Kozieł popisał się cudownym podaniem do Wojciecha Drewniaka, który uderzeniem po dalszym słupku ustalił końcowy wynik.