Przyjezdni wyprawy do Goleszowa równocześnie obawiali się o tyle, że znacznie lepsze wyniki osiągają u siebie i rywalizując w dodatku z zespołami należącymi do czołówki „okręgówki”. Outsidera jednak na całe dla siebie szczęście nie zlekceważyli. – Kontrolowaliśmy ten mecz. Założyliśmy sobie, aby zagrać przede wszystkim mądrze, a mniej myśleć o samym wyniku – przyznaje Patryk Pindel, szkoleniowiec drużyny z Wisły.

Pierwszą okazję goście wypracowali sobie w 10. minucie. Kacper Kiraga uderzył z dystansu, ale dla goleszowian skończyło się na strachu, czyli... słupku ich bramki. Podopieczni Dawida Janoszka radzili sobie jednak całkiem nieźle, choć sami mieli trudności z budowaniem swoich ataków. W 26. minucie sytuacja uległa zmianie o tyle, że piłkarze WSS doczekali się gola. Pawła Leśniewicza sfaulował w polu karnym Alan Szurman. Sam poszkodowany sprawiedliwość za moment wymierzył. W kilku kolejnych minutach gry najpierw Mariusz Pilch chybił z bliska po kornerze, cel minęła również próba Dawida Mazurka z okolic 12. metra. Nie można było zatem przy skromnym prowadzeniu 1:0 na półmetku przesądzać, że to drużyna faworyzowana zgarnie w Goleszowie punkty.

Powrót na drugą część mocno zaakcentować mógł Wojciech Małyjurek, któremu w 47. minucie w sytuacji sam na sam Patryka Sadloka pokonać się nie udało. Miejscowi jednak dotkliwej kanonady przed własną publicznością ostatecznie nie uniknęli. Wspomniany Małyjurek doskonale odnalazł się w mniej typowej dla siebie roli asystenta – tak było w 59., 62. i 82. minucie, kiedy jego podania finalizowali bezbłędnie w kolejności – Leśniewicz, Daniel Bujok oraz Sebastian Juroszek. Z kolei 74. minutę bramkowym łupem okrasił Jakub Marekwica, który nie zaniechał dośrodkowania Juroszka.

– Może i wymiar porażki jest zbyt wysoki, ale uczciwie przyznać trzeba, że wygrał zespół lepszy. Gratulacje dla trenera ekipy z Wisły, bo fajnie poukładał swoją drużynę na mecz z nami – mówi trener LKS-u Goleszów.