
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Od rozpaczy do euforii
Meczem ostatniej szansy dla ekipy z Leśnej nie bez przyczyny określano konfrontację ze znajdującą się w pobliżu w ligowej tabeli Spójnią Zebrzydowice.
Gospodarze nie wyciągnęli najwyraźniej żadnych wniosków z niedawnego meczu w Żywcu z Koszarawą i już po 20. minutach musieli „gonić” wynik. To efekt strzału Jakuba Kolondry z ostrego kąta pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Adriana Gołka oraz „11” skutecznie wykonanej przez poszkodowanego sekundy wcześniej Szymona Miłka, którego sfaulował wracający za rywalem Łukasz Łodziana. – Patrząc na początek meczu myślałem, że odniesiemy tu bardzo przekonujące zwycięstwo, ale przeciwnik niesamowitą walecznością piłkarskie braki nadrobił. Był do tego niezwykle groźny przy stałych fragmentach – przyznał po spotkaniu opiekun futbolistów z Zebrzydowic Grzegorz Sodzawiczny.
Na potwierdzenie słów szkoleniowca Spójni przywołać należy wpierw minutę 24., gdy Mateusz Piątek głową spożytkował dośrodkowanie Kamila Zonia z rzutu wolnego. 10. minut później był już remis, bo Łodziana strzelił nie do obrony w „długi” róg. Krótko po powrocie drużyn na boisko leśnianie dysponowali skromną zaliczką. Ponownie Piątek główkował celnie – ponad Patrykiem Miką po wrzutce z rzutu wolnego autorstwa Wojciecha Wróbla. Owe bramkowe akcje miejscowych przedzieliła wyborna okazja Kolondry, którego strzał został zastopowany na linii bramkowej.
Mecz zyskał natomiast wyraźnie na atrakcyjności, gdy jego losy tak niespodziewanie się odmieniły. Podopieczni Wojciecha Zuziaka cofnęli się i mogli za to słono zapłacić, gdy Mateusz Brychcy uderzył, a golkiper LKS-u z trudem strzał obronił. Rozstrzygnięcia na korzyść ekipy z Leśnej przysporzyć mógł za to Maciej Krysta, ale pojedynek „oko w oko” z Miką ten drugi wygrał. Gdy już euforia z pierwszego wiosennego zwycięstwa miała nastąpić w szeregach leśnian, w czasie doliczonym skrzydłem rajd przeprowadził Krystian Strach, a fatalna pomyłka Marcina Bieguna zakończyła się... golem samobójczym i to goście finalnie radowali się z wyszarpanego „oczka”.
Na potwierdzenie słów szkoleniowca Spójni przywołać należy wpierw minutę 24., gdy Mateusz Piątek głową spożytkował dośrodkowanie Kamila Zonia z rzutu wolnego. 10. minut później był już remis, bo Łodziana strzelił nie do obrony w „długi” róg. Krótko po powrocie drużyn na boisko leśnianie dysponowali skromną zaliczką. Ponownie Piątek główkował celnie – ponad Patrykiem Miką po wrzutce z rzutu wolnego autorstwa Wojciecha Wróbla. Owe bramkowe akcje miejscowych przedzieliła wyborna okazja Kolondry, którego strzał został zastopowany na linii bramkowej.
Mecz zyskał natomiast wyraźnie na atrakcyjności, gdy jego losy tak niespodziewanie się odmieniły. Podopieczni Wojciecha Zuziaka cofnęli się i mogli za to słono zapłacić, gdy Mateusz Brychcy uderzył, a golkiper LKS-u z trudem strzał obronił. Rozstrzygnięcia na korzyść ekipy z Leśnej przysporzyć mógł za to Maciej Krysta, ale pojedynek „oko w oko” z Miką ten drugi wygrał. Gdy już euforia z pierwszego wiosennego zwycięstwa miała nastąpić w szeregach leśnian, w czasie doliczonym skrzydłem rajd przeprowadził Krystian Strach, a fatalna pomyłka Marcina Bieguna zakończyła się... golem samobójczym i to goście finalnie radowali się z wyszarpanego „oczka”.