Od sędziowskiej pomyłki do słabości wicelidera
Najlepszy z dotychczasowych sezonów IV ligi w wydaniu Spójni Landek dobiegł dziś końca. Ostatnim rywalem był zespół z Bełku, który ani myślał czynić gospodarzom finisz łatwiejszy.
Już w 10. minucie kibice w Landeku oglądali cokolwiek istotną bramkową zdobycz. O dziwo jednak wcale tak być nie powinno, bo trafienie Marcel Peda uzyskał będąc na wyraźnym spalonym. – To zdarzenie ustawiło cały mecz. Nawet rywale byli mocno zdziwieni, że gra nie została przerwana – mówi Krystian Odrobiński, szkoleniowiec Spójni, która błyskawicznie wzięła się do pracy, by dystans zniwelować.
Ofensywa gospodarzy była znacząca o tyle, że wypracowali sobie kilka niezłych szans bramkowych. W 20. minucie Szymon Kuś uderzył z 16. metra, lecz nieznacznie obok słupka. Chwilę później obok celu mierzył Konrad Bukowczan. W 32. minucie Paweł Kozioł dokładnie dośrodkował z rzutu rożnego, ale precyzji zabrakło główkującemu Mateuszowi Masternakowi. Także Szymon Kubica w następstwie stałego fragmentu chybił głową. Piłkarze Spójni zeszli toteż na przerwę niepocieszeni. – Pochwaliłem zespół za dobrą grę, bo rzeczywiście wyglądało to nieźle, a tylko wykończenia nam brakowało – tłumaczy Odrobiński.
Słowa szkoleniowca najwyraźniej uśpiły drużynę, która zaprezentowała się po wznowieniu rywalizacji znacznie gorzej. W 67. minucie soczyste uderzenie z okolic 40. metrów zaskoczyło Łukasza Krzczuka, przez co sytuacja IV-ligowca z Landeka skomplikowała się na dobre. I tylko w 80. minucie miejscowi mogli zapisać na swoim koncie gola honorowego, lecz próbę Daniela Grymana zmierzają w same „widły” wypiąstkował golkiper Decoru.
– Nie pokazaliśmy na zakończenie sezonu zbyt wiele. Widać było, że to spotkanie większego znaczenia nie miało – dodaje trener pokonanego dziś wicemistrza.