Kiedy „dwójki” z Tychów i Bielska-Białej mierzyły się na wiosnę zdecydowanie mocniejsi kadrowo byli ci pierwsi. I nie bez przyczyny wygrali 4:1. Dziś było inaczej. Do dyspozycji trenera Adriana Oleckiego byli m.in. bracia Mateusz Michał Stryjewski, Słoweniec Haris Kadrić, defensor Bartosz Bernard czy już niemal tradycyjnie Gruzin Giorgi Merebaszwili. – Role się odwróciły, zrobiliśmy swoje. Nie było tak naprawdę momentu, w którym byliśmy zagrożeni – tłumaczy Olecki.

Goście od początku konfrontacji na sztucznej murawie osiągnęli znaczną przewagę optyczną, natomiast finalizacja sporo do życzenia jednak pozostawiała. Wyjątek to 20. minuta. Po akcji lewą stroną strzał po ziemi wykonał Ma. Stryjewski, a futbolówka swój lot zakończyła w siatce. – Żałowaliśmy, że nie strzeliliśmy w pierwszej połowie więcej goli, bo okazji było ku temu sporo. Zaczęliśmy mecz intensywnie, aby rywal nie miał siły się rewanżować w drugiej części i to zaprocentowało – zauważa szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia.

Obraz gry nie uległ zmianie po powrocie zespołów na boisko. Bramki zdobywali też wyłącznie bielszczanie. W 55. minucie jedną z kilku dziś szans wykorzystał Kadrić, który dobił „wyplute” przez golkipera uderzenie Mi. Stryjewskiego. Kropkę nad „i” goście postawili w 70. minucie. Ma. Stryjewski wykonał asystę dośrodkowaniem z rzutu wolnego, a główkujący Michał Willmann nie pomylił się w egzekucji. Ta skuteczna próba futbolistów Podbeskidzia II „zamknęła” rezultat spotkania.