Stosunkowo długo, biorąc pod uwagę jak widoczna była różnica na boisku, Podhalanka starała się o otwarcie wyniku. Udało się to dopiero na chwilę przed zejściem na przerwę. Tomasza Kotrysa uderzeniem z rzutu wolnego pokonał Piotr Motyka, którego było to 3 podejście w tym meczu do stałego fragmentu gry. - Wcześniej z bliższej odległości obijał mur. Teraz zawinął z 25 metra - obrazuje Mariusz Kozieł, opiekun zawodników z Milówki. 
 
Na kolejne trafienia w Złatnej przyszło nam czekać do ostatnich 2 kwadransów. W 61. minucie Szymon Śleziak zgrał zacentrowaną piłkę z rzutu rożnego wprost pod nogi Eryka Trzopa, który z najbliższej odległości dopełnił formalności. Po straconym golu Muńcuł rozpoczynał od środka, ale zrobił to tak niefortunnie, że Podhalanka "pojechała" z kontrą, którą wykończył Artur Kitka. W 68. minucie było już 0:4. Na listę strzelców wpisał się ponownie Motyka, tym razem celując w same "widły". 
 
- Wygraliśmy w pełni zasłużenie. Wypracowaliśmy sobie mnóstwo sytuacji bramkowych, a łącznie mogliśmy ich strzelić około 8. I to z marginesem. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że Muńcuł to młody zespół. Kilku chłopaków do niedawna grało u nas w juniorach. Życzę tej drużynie, aby się nie poddawała i szukała dalej punktów - powiedział Kozieł.