To miejscowy Cukrownik okazał się w nim zespołem lepszym – nieznacznie i odnosząc się tylko do „suchego” wyniku. Gospodarzom zwycięstwo zagwarantował gol Dominika Gabrysia. Pomocnik w 24. minucie wykorzystał dośrodkowanie Dawida Świńczyka oraz nazbyt bierną postawę Górala „w tyłach”.

I choć w Chybiu większość gry toczyła się w środkowej strefie boiska, a kosztem atrakcyjności widowiska dominowała obustronna walka, to obie ekipy mogły pokusić się o nieco pokaźniejsze zyski strzeleckie. Cukrownik w drugiej połowie mógł „zamknąć” mecz, ale dwójkowy wypad Świńczyka z Szymonem Bezegiem zakończył się strzałem tego pierwszego, z którym golkiper przeciwnika dobrze sobie poradził. Góral szans na przestrzeni spotkania miał nieco więcej. Aktywny był z przodu Bartłomiej Rucki, to po jego strzale w następstwie rzutu z autu Daniela Antończyka „wyręczyła” poprzeczka. Z kolei po precyzyjnych dograniach – odpowiednio Ruckiego i Pawła Michałka – zimnej krwi w pobliżu bramki Cukrownika zachować nie potrafili Zbigniew Małyjurek i Mateusz Krężelok.
 



Wśród gospodarzy panowała po meczu uzasadniona radość. – Punkty liczą się najbardziej. Nie było to wielkie widowisko, ale zdołaliśmy wywalczoną przed przerwą zaliczkę dowieźć do końca. Mieliśmy zresztą nakreślone takie ambitne założenie, aby zagrać „na zero” w defensywie – komentuje Kamil Sornat, trener ekipy z Chybia.

Istebnianie żałowali, że swoich okazji nie zamienili na gola dającego choćby wyjazdowy remis. Tu nie bez znaczenia były kontuzje, które poczynania Górala solidnie ograniczyły. Z urazami mecz przedwcześnie zakończyli bramkarz Daniel Juroszek, lider ofensywy Eliasz Suszka oraz obrońca Daniel Sikora. Także grający szkoleniowiec P. Michałek i Małyjurek mieli swoje problemy zdrowotne i nie dotrwali do ostatniego gwizdka arbitra. Za to na rozgrzewce ze składu wypadł Antoni Kukuczka.