I gdyby ktoś miał dokonywać wstępnych analiz w okolicy 20. minuty gry, musiałby przyznać, że plan outsidera ma szansę powodzenia. Właśnie we wspomnianym momencie piłkarze LKS-u znaleźli sposób na linię obronną Błyskawicy. Na strzał zza pola karnego zdecydował się Andrzej Gołyźniak, co okazało się decyzją w pełni trafioną. Na uderzenie przedniej urody Bartłomiej Oleksy nie zdołał nic poradzić. – Zmęczenie materiału dawało po naszej stronie o sobie znać. Rywal przeszkadzał na ile mógł, a my niespecjalnie potrafiliśmy go zaskoczyć – tak do premierowych dwóch kwadransów meczu, co by nie mówić zaskakujących, odniósł się trener gospodarzy Krystian Papatanasiu.

Końcowy fragment tej części meczu należał jednak do Błyskawicy. Prowadzenie goleszowianom odebrali mierzący zza „16” tuż przy słupku Dawid Wałaski oraz niezawodny Krzysztof Koczur, który Dawida Nikla przelobował. Zresztą – już do ostatniego gwizdka sędziego powody do satysfakcji mieli wyłącznie futboliści z Drogomyśla...

Faworyt ponownie przybliżył się do wygranej w 64. minucie. Bartosz Szołtys prostopadłym podaniem obsłużył Daniela Krzempka, który próbę nerwów „oko w oko” z golkiperem LKS-u wytrzymał. Niebawem rezultat podwyższył Marcin Jasiński, wyłuskując piłkę defensorom rywala i zamykając strzeleckie wyczyny Błyskawicy. Te mogły (powinny?!) przybrać rozmiarów bardziej wymiernych. – W normalnych warunkach meczowych pewnie jeszcze kilku okazji nie zmarnowalibyśmy. Mieliśmy choćby liczne wypady w dużej przewadze liczebnej, które sami zaprzepaściliśmy – przyznaje na podsumowanie szkoleniowiec drogomyślan.