
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Paweł Juchniewicz: Byłbym arogancki gwarantując utrzymanie
Były trener m.in. Błyskawicy Kończyce Wielkie wylądował po zakończeniu piłkarskiej jesieni „po sąsiedzku” w Kończycach Małych. Przed Pawłem Juchniewiczem, gościem naszej kolejnej STREFY WYWIADU, misja utrzymania beniaminka na poziomie ligi okręgowej.
SportoweBeskidy.pl: Nieco zaskakujący to powrót na trenerską ławkę...
Paweł Juchniewicz: Cóż, znowu podejmuję się ciężkiego wyzwania, ale takie lubię. Fajnie jest się sprawdzić tam, gdzie jest trudno.
SportoweBeskidy.pl: Czym zatem przekonali pana działacze klubu z Kończyc Małych?
P.J.: Już wcześniej dzwonili do mnie, gdy byłem w Kuwejcie, czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Rozmawialiśmy kilka razy, ale wtedy nie mogłem się podjąć tej pracy. Zamknąłem jednak przynajmniej na jakiś czas jeden temat wyjazdowy. Z włodarzami klubu doszliśmy do porozumienia, ale nie mogło być inaczej, bo rozmawiali ze mną kulturalnie kulturalni ludzie. Zdecydowałem się wrócić, tym bardziej, że to liga okręgowa, a więc znacznie wyższy poziom niż A-klasa.
SportoweBeskidy.pl: Jakie myśli przychodzą do głowy, gdy patrzy pan w tabelę i skromny dorobek zespołu?
P.J.: Wiele wskazuje na to, że Beskid Skoczów awansuje do IV ligi. A kto spadnie? Wszystko jest możliwe. Z naszej perspektywy patrząc może być tylko lepiej. Drużyna jest w „dołku”, bo odniosła jesienią ledwie jedno zwycięstwo, a martwić może szczególnie liczba straconych goli. Jedną przyczynę słabszej postawy drużyny już znalazłem i jestem optymistą odnośnie rundy rewanżowej. Byłbym arogancki gwarantując utrzymanie w „okręgówce”, ale parę zespołów będących w tabeli przed nami jest w zasięgu. Możemy sprawiać niespodzianki i dogonić rywali, którzy są bezpośrednio przed nami, tym bardziej, że decydować będą w dużej mierze mecze derbowe. Mnóstwo pracy nas czeka, ale będziemy się bronić.
SportoweBeskidy.pl: Jesienią pojawiały się głosy, także wewnątrz klubu, że LKS Kończyce Małe w takim stanie kadrowym nie jest zespołem na „okręgówkę”. Niezbędne są głębokie zmiany personalne?
P.J.: Okres dla przeprowadzania transferów jest jak wiadomo trudny, bo żeby je zimą robić trzeba mieć forsę, albo bardzo dobre relacje z zawodnikami. Rozeznaję rynek, więc na ten moment „pewniaków” na dołączenie do naszej kadry nie ma. Zresztą dużych pieniędzy na ten cel również. Najpierw trzeba dokładnie przejrzeć kadrę, którą dysponuję, bo zespół widziałem dotychczas tylko w jednym meczu. Wzmocnienia zawsze się przydają, ale nie wiadomo czy będzie taka możliwość. Jednego asa w rękawie mam, ale to nie właściwy czas na konkrety.
SportoweBeskidy.pl: Wcześniej pracował pan w Kończycach Wielkich, teraz Kończyce Małe. Nie jest to trochę tak – przyjmując oczywiście odpowiednią miarę – jakby były trener Wisły Kraków objął Cracovię?
P.J.: Raczej nie, choćby z tej racji, że dziś obie drużyny występują na innym szczeblu rozgrywek. Z Kończycami Wielkimi mam miłe wspomnienia i pożegnaliśmy się w zgodzie. Teraz objąłem drużynę za miedzą, natomiast pewnie z chęcią zagoszczę na jakimś meczu Błyskawicy, gdy tylko czasowo będzie to możliwe.
Paweł Juchniewicz: Cóż, znowu podejmuję się ciężkiego wyzwania, ale takie lubię. Fajnie jest się sprawdzić tam, gdzie jest trudno.
SportoweBeskidy.pl: Czym zatem przekonali pana działacze klubu z Kończyc Małych?
P.J.: Już wcześniej dzwonili do mnie, gdy byłem w Kuwejcie, czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Rozmawialiśmy kilka razy, ale wtedy nie mogłem się podjąć tej pracy. Zamknąłem jednak przynajmniej na jakiś czas jeden temat wyjazdowy. Z włodarzami klubu doszliśmy do porozumienia, ale nie mogło być inaczej, bo rozmawiali ze mną kulturalnie kulturalni ludzie. Zdecydowałem się wrócić, tym bardziej, że to liga okręgowa, a więc znacznie wyższy poziom niż A-klasa.
SportoweBeskidy.pl: Jakie myśli przychodzą do głowy, gdy patrzy pan w tabelę i skromny dorobek zespołu?
P.J.: Wiele wskazuje na to, że Beskid Skoczów awansuje do IV ligi. A kto spadnie? Wszystko jest możliwe. Z naszej perspektywy patrząc może być tylko lepiej. Drużyna jest w „dołku”, bo odniosła jesienią ledwie jedno zwycięstwo, a martwić może szczególnie liczba straconych goli. Jedną przyczynę słabszej postawy drużyny już znalazłem i jestem optymistą odnośnie rundy rewanżowej. Byłbym arogancki gwarantując utrzymanie w „okręgówce”, ale parę zespołów będących w tabeli przed nami jest w zasięgu. Możemy sprawiać niespodzianki i dogonić rywali, którzy są bezpośrednio przed nami, tym bardziej, że decydować będą w dużej mierze mecze derbowe. Mnóstwo pracy nas czeka, ale będziemy się bronić.
SportoweBeskidy.pl: Jesienią pojawiały się głosy, także wewnątrz klubu, że LKS Kończyce Małe w takim stanie kadrowym nie jest zespołem na „okręgówkę”. Niezbędne są głębokie zmiany personalne?
P.J.: Okres dla przeprowadzania transferów jest jak wiadomo trudny, bo żeby je zimą robić trzeba mieć forsę, albo bardzo dobre relacje z zawodnikami. Rozeznaję rynek, więc na ten moment „pewniaków” na dołączenie do naszej kadry nie ma. Zresztą dużych pieniędzy na ten cel również. Najpierw trzeba dokładnie przejrzeć kadrę, którą dysponuję, bo zespół widziałem dotychczas tylko w jednym meczu. Wzmocnienia zawsze się przydają, ale nie wiadomo czy będzie taka możliwość. Jednego asa w rękawie mam, ale to nie właściwy czas na konkrety.
SportoweBeskidy.pl: Wcześniej pracował pan w Kończycach Wielkich, teraz Kończyce Małe. Nie jest to trochę tak – przyjmując oczywiście odpowiednią miarę – jakby były trener Wisły Kraków objął Cracovię?
P.J.: Raczej nie, choćby z tej racji, że dziś obie drużyny występują na innym szczeblu rozgrywek. Z Kończycami Wielkimi mam miłe wspomnienia i pożegnaliśmy się w zgodzie. Teraz objąłem drużynę za miedzą, natomiast pewnie z chęcią zagoszczę na jakimś meczu Błyskawicy, gdy tylko czasowo będzie to możliwe.