
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Pierwszy taki
Bezkompromisowo grające rezerwy Rekordu Bielsko-Biała - 7 zwycięstw, 4 porażki - rywalizowały z prezentującą "szkocki" futbol drużyną w Wisły.
Gospodarze bardzo szybko objęli prowadzenie. Po dograniu z rzutu rożnego Jana Syca w 3. minucie pokonał Mateusz Cieślar. Kwadrans później wyrównał Marek Sobik, który znajdując się w polu karnym otrzymał podanie, oszukał rywala, a następnie uderzył płasko i precyzyjnie w długi róg. W drugiej połowie prowadzenie objęli „rekordziści”. Tym razem to oni na gola zamienili dośrodkowanie z narożnika. Rywali ubiegł w tej sytuacji Adam Waliczek, który uderzeniem nogą z okolic bliższego słupka zaskoczył Andrzeja Nowakowskiego. Tym razem to wiślanie musieli zatem szukać wyrównania i swego dopięli wykorzystując... stały fragment gry. – Gospodarze zagrażali nam głównie po rzutach wolnych i rożnych. Najniższy zawodnik Wisły był wzrostu naszego najwyższego gracza – obrazuje Szymon Niemczyk, trener rezerw Rekordu. W minucie 72. Mateusz Tomala sfinalizował dośrodkowanie ze stojącej piłki z bocznego sektora.
Pojedynek zakończył się tym samym remisem 2:2. – Moim zdaniem wynik nie oddaje przebiegu rywalizacji. Powinniśmy ten mecz wygrać. Zabrakło nam skuteczności. Z remisu na pewno bardziej zadowoleni mogą być gospodarze. Nie potrafiliśmy powstrzymać ich przy stałych fragmentach, ale nie mieliśmy ku temu zbyt wielu argumentów – ocenia nasz rozmówca nawiązując m.in. do dwóch sytuacji wypracowanych przez bielski zespół przy wyniku 2:2. Najpierw Waliczek ostemplował poprzeczkę, następnie z bliska w bramkarza trafił Artur Różycki.
Warto dodać, iż przyjezdni dwukrotnie mieli pretensje do arbitra – Mateusza Wolenia. Domagali się wskazania na „wapno”, gdy jeden z obrońców Wisły ręką zablokował dośrodkowanie w pole karne oraz po szarży Waliczka, który ich zdaniem był popychany w obrębie szesnastki. Gwizdek w obu sytuacjach milczał.
Pojedynek zakończył się tym samym remisem 2:2. – Moim zdaniem wynik nie oddaje przebiegu rywalizacji. Powinniśmy ten mecz wygrać. Zabrakło nam skuteczności. Z remisu na pewno bardziej zadowoleni mogą być gospodarze. Nie potrafiliśmy powstrzymać ich przy stałych fragmentach, ale nie mieliśmy ku temu zbyt wielu argumentów – ocenia nasz rozmówca nawiązując m.in. do dwóch sytuacji wypracowanych przez bielski zespół przy wyniku 2:2. Najpierw Waliczek ostemplował poprzeczkę, następnie z bliska w bramkarza trafił Artur Różycki.
Warto dodać, iż przyjezdni dwukrotnie mieli pretensje do arbitra – Mateusza Wolenia. Domagali się wskazania na „wapno”, gdy jeden z obrońców Wisły ręką zablokował dośrodkowanie w pole karne oraz po szarży Waliczka, który ich zdaniem był popychany w obrębie szesnastki. Gwizdek w obu sytuacjach milczał.