
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Po awansie też nie przegrywają
Tradycyjnie już beniaminek „okręgówki” przywitał się z nowymi rozgrywkami domowym meczem. W Pogórzu nie bez przyczyny liczono na udane otwarcie.
Do rozpędzonych poniekąd gospodarzy, niepokonanych w ubiegłym sezonie a-klasowym, należała premierowa odsłona meczu z LKS-em Goleszów. W niej pogórzanie wypracowali sobie kilka świetnych szans bramkowych. Szczególnie na odnotowanie zasługuje fakt, że w słupek i poprzeczkę trafiał Łukasz Strach. Ten sam zawodnik wcielił się w rolę asystenta, gdy w 31. minucie beniaminek zasłużenie dopiął swego. Ofensywny pomocnik dograł wzdłuż „świątyni” przeciwnika do idealnie ustawionego Radosława Grenia, który ku uciesze miejscowych kibiców futbolówkę wpakował do siatki. I choć podopieczni Marcina Sitki powinni na przerwę schodzić z zapasem co najmniej gola, to jednak niespodziewanie patrząc na przebieg gry ekipa z Goleszowa odpowiedziała. Po prostopadłym zagraniu w kierunku pola karnego błąd popełnił golkiper pogórzan Mateusz Cienciała, ograł go Krystian Czudek, po czym doprowadził do wyrównania.
Wraz ze zmianą rezultatu metamorfozie uległa postawa obu zespołów w drugich 45. minutach. To przyjezdni częściej atakowali, stwarzając większe zagrożenie. Bohaterem w szeregach LKS-u Goleszów zostać mógł rezerwowy Dawid Szpak. Raz jednak ostemplował poprzeczkę, w innym przypadku na przeszkodzie stanął mu Cienciała. Także Kamil Szajter i Jacek Juroszek mieli czego żałować, gdy próbowali strzelić zwycięskiego gola, a bez zarzutu bronił golkiper gospodarzy. W końcówce potyczki z kolei Piotr Hanzel otrzymał futbolówkę na 5. metrze, lecz nie uczynił z niej pożytku.
Jak wyżej w niedzielne wczesne popołudnie doszło do podziału łupów. Czy sprawiedliwego? – Sam się zastanawiam z perspektywy całego meczu czy zyskaliśmy punkt, czy też więcej ich straciliśmy. Odczuwamy jednak niedosyt, bo przeciwnik miał po przerwie sporo szczęścia – ocenia Grzegorz Wisełka, szkoleniowiec gości.
Wraz ze zmianą rezultatu metamorfozie uległa postawa obu zespołów w drugich 45. minutach. To przyjezdni częściej atakowali, stwarzając większe zagrożenie. Bohaterem w szeregach LKS-u Goleszów zostać mógł rezerwowy Dawid Szpak. Raz jednak ostemplował poprzeczkę, w innym przypadku na przeszkodzie stanął mu Cienciała. Także Kamil Szajter i Jacek Juroszek mieli czego żałować, gdy próbowali strzelić zwycięskiego gola, a bez zarzutu bronił golkiper gospodarzy. W końcówce potyczki z kolei Piotr Hanzel otrzymał futbolówkę na 5. metrze, lecz nie uczynił z niej pożytku.
Jak wyżej w niedzielne wczesne popołudnie doszło do podziału łupów. Czy sprawiedliwego? – Sam się zastanawiam z perspektywy całego meczu czy zyskaliśmy punkt, czy też więcej ich straciliśmy. Odczuwamy jednak niedosyt, bo przeciwnik miał po przerwie sporo szczęścia – ocenia Grzegorz Wisełka, szkoleniowiec gości.