Szkoleniowiec przez wiele lat związany z bielskimi klubami – ostatnio z Rekordem, w którym pracował z młodzieżą, był także drugiem trenerem grających wówczas w IV lidze seniorów – trafił przed startem obecnego sezonu do rzeczywistości innej. Przejął występującą w żywieckiej A-klasie drużynę z Lipowej. Oficjalny debiut w meczu o punkty Tomasz Duleba ma za sobą. aklasa_zywiecZ nową rzeczywistością zetknąłem się pierwszy raz podczas meczu pucharowego z Przyborowem. Po spotkaniu w Słotwinie mam podobne odczucia. Dla mnie jest to nowość, nowa liga, nowe warunki pracy. Muszę przyznać, że emocji nie brakuje. Poziom sportowy od tego, z którym miałem do czynienia w IV lidze jest niższy, ale to nie ma znaczenia. Wspólnie chcemy dążyć do dobrej gry – rozpoczyna Tomasz Duleba. – W naszych poczynaniach wciąż jest sporo mankamentów, przede wszystkim w obronie popełniamy podobne błędy. Nadal szukamy zawodników, jednego, może dwóch, którzy mogliby nas wzmocnić. W ostatniej chwili straciliśmy Łukasza Jastrzębskiego. Trenował z nami przez dwa tygodnie, wkomponował się w zespół, ale wybrał ofertę Czarnych Jaworze. Przed nami sporo pracy, jestem jednak pełen optymizmu, zapału mi nie zabraknie – dodaje.

Ligowa premiera przyniosła spotkanie z gatunku trudnych. Wszak Skrzyczne udało się na derbowy pojedynek do Słotwiny. Podwójnie zmobilizowany beniaminek poprzeczkę zawiesił wysoko. – To były derby, ważniejsze od umiejętności były cechy wolicjonalne. W pierwszej połowie mój zespół wyglądał na nieco stremowany. Po przerwie goniliśmy wynik, zagraliśmy dużo lepiej. Rywal grał w osłabieniu, po tym jak jeden z zawodników, za próbę wymuszenia karnego obejrzał drugą żółtą kartkę. Debiut oceniam nie najgorzej, nie przegraliśmy. Szanujemy ten remis – ocenia nasz rozmówca.

Goście do remisu doprowadzili dopiero w 88. minucie. – W końcówce meczu postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Graliśmy na trzech obrońców, ponadto wpuściłem na boisko Daniela Pawełka, rosłego obrońcę, który wcielił się w rolę środkowego napastnika. Decyzja okazał się słuszna, Pawełek wyrównał. Bramkę zdobył klatkę piersiową, ale to nie ma znaczenia – przybliża trafioną roszadę Duleba. – Mieliśmy w tym meczu masę okazji bramkowych, były słupki, poprzeczki, obrońca raz futbolówkę wybił z linii. Szans nie wykorzystali Hałat, Lalik, Golec, Lipich, który zdobywał gole w każdym sparingu i meczu pucharowy. Skuteczność nie była naszą mocną stroną. Po meczu, pół żartem, pół serio, padło w szatni hasło, że bramki nie udało nam się strzelić, my ją wcisnęliśmy – kończy.