Derby z soboty 7 maja nie będą jednak tymi wyjątkowo długo wspominanymi. A już z całą pewnością nie przez ich gospodarzy, którzy poważnie przetrzebieni w ofensywie z racji nieobecności Szymona Gołucha, Bartosza RutkowskiegoTomasza Zawadzkiego byli od konkurenta z Jasienicy słabsi. – Nie mieliśmy argumentów z przodu. Wiedzieliśmy o tym przed meczem, a boisko tylko to potwierdziło. Niemal każda piłka kierowana do linii ofensywnej nie była utrzymywana, więc nie byliśmy stwarzać praktycznie żadnych sytuacji bramkowych – klaruje ze smutkiem Krystian Odrobiński, szkoleniowiec Spójni.
 



Landeczanie nie mieli też przysłowiowego piłkarskiego farta. W doliczonym czasie premierowej odsłony wślizg Jakuba Wojtyły stopujący akcję Adriana Pindery został zakwalifikowany przez arbitra jako zagranie ręką, a zarządzony rzut karny na gola zamienił Filip Gajda. Jasieniczanie mogli wówczas realizować swój koncept na derby i choć w 67. minucie dali się zaskoczyć kornerem Mateusza Skrobola i celną główką rosłego Mariusza Masternaka, to punktów wyrwać sobie finalnie nie dali. W 80. minucie defensorzy Spójni zachowali się na tyle niefrasobliwie źle obliczając lot piłki, że dopadł do niej w zamieszaniu Jakub Maj, który z dozą szczęścia dokonał egzekucji.

Tyle o nad wyraz mało wyrazistych derbach. Po nich rzut oka na tabelę – Drzewiarz pokonanego dzisiejszego rywala zdystansował w niej o „oczko” przy spotkaniu zaległym do rozegrania.