
Po punkcie z szacunkiem i... niedosytem
Ciekawe starcie Beskidu Skoczów ze Stalą-Śrubiarnia Żywiec zyskało na atrakcyjności szczególnie na finiszu, gdy obie drużyny poszły na wymianę ciosów.
Zanim kibice w Skoczowie doczekali się jednak goli gospodarze przeważali i stwarzali sobie więcej dogodnych szans od przeciwnika. Skuteczność w ich wykorzystywaniu to już inna „para kaloszy”. – Mieliśmy na tyle dużo klarownych sytuacji, aby objąć prowadzenie i nie martwić się wynikiem w końcówce spotkania. Ale gola nie potrafiliśmy strzelić i można powiedzieć, że to już taki nasz standard tej jesieni, że skutecznością niestety nie zachwycamy – przyznaje trener skoczowian Bartosz Woźniak.
Piłkarzom Beskidu przyszło zatem po końcowym gwizdku sędziego odczuwać dwojakie emocje. Niedosyt szedł w parze z odczuciem ulgi, bo równie dobrze to rywal mógł wywieźć komplet punktów. Przypomnijmy – w 87. minucie ekipa z Żywca zdobyła prowadzenie, miejscowi wyrównali dopiero w doliczonym czasie gry. – Ostatecznie to ciężko wywalczony punkt i trzeba go w jakiś sposób szanować. Do samej gry zastrzeżeń mieć nie mogę. Przeciwnik mający dużą jakość w ofensywie miał spore trudności ze stwarzaniem sytuacji, co było konsekwencją naszej dyscypliny w grze obronnej – dodaje szkoleniowiec Beskidu.
Beniaminek z Żywca bezsprzecznie wybitnych zawodów nie zaliczył, ale wyjazd może zaliczyć do udanych. – Z perspektywy całości tego zaciętego meczu wynik remisowy uważam za w miarę zasłużony. Szanujemy zdobyty punkt, bo do końca nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy je odnieść. Generalnie przy dość przeciętnym występie prowadziliśmy do ostatnich sekund. Rywal był pewnie konkretniejszy w kreowaniu sytuacji, ale nie może raczej czuć się jakoś bardzo pokrzywdzony wyrównując w 94. minucie – komentuje Seweryn Kosiec, szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia, zachowującej wraz z wywalczonym „oczkiem” dystans do pozostałych zespołów z podium „okręgówki”.