- Zdajemy sobie sprawę z klasy rywala i różnicy jaka nas dzieli, jeśli chodzi o poziom rozgrywek, w której obie drużyny występują. Podchodzimy do rywala z dużym respektem i szacunkiem. Na co dzień nie mamy możliwości mierzyć się z tak klasową drużyną - mówił przed pierwszym gwizdkiem rozpoczynającym pucharową konfrontację Sebastian Gierat, szkoleniowiec Soły. Przywołana różnica istotnie na boisku była widoczna - zwłaszcza jeśli weźmiemy pod lupę pierwszą połowę.

Piłkarze z Rybnika już w 25. minut wypracowali sobie solidną zaliczkę w postaci 3 goli. Jako pierwszy Rafała Prochownika pokonał Jakub Kuczera. Jeśli odnotujemy, że miało to miejsce już po 180. sekundach gry, to nie trudno wywnioskować kto posiadał niemalże od początku psychologiczną przewagę. Co ciekawe, Kuczera patent na Prochownika znalazł wtórnie 7 minut później. Jako ostatni na listę strzelców ROW-u wpisał się Kamil Sratek.

Mimo niekorzystnego wyniku rajczanie pokazali prawdziwy charakter. W drugiej połowie oglądaliśmy już zupełnie inny zespół - odważny, mądry i szukający swoich okazji. Soła złapała kontakt w 64. minucie, kiedy to przyjezdnych napoczął Damian Salachna. Miejscowi zwęszyli szansę, ale oprócz trafienia Szymona Zawady w doliczonym czasie gry już nic do siatki nie chciało wpaść.