Gospodarze nie przystąpili do meczu w najmocniejszym zestawieniu kadrowym, a brak w skoczowskim składzie m.in. Michała Szczyrby, Cezarego Ferfeckiego i Krzysztofa Surawskiego wpłynął negatywnie na grę lidera „okręgówki”. Na otwarcie spotkania przed okazją na zdobycie gola stanął Wojciech Padło, ale Tomasz Kupczak wybrnął z opresji. Z ofensywy skoczowian w sobotniej konfrontacji to byłoby... na tyle.

Góral na osłabieniach i „zadyszce” lidera na finiszu rundy mógł skorzystać. Przed przerwą minimalnie obok słupka, uprzedzając podążającego z interwencją Romana Nalepę, posłał piłkę Patryk Semik. W golkipera przeciwnika wcelował również Michał Gołuch, który nie dojrzał lepiej ustawionego w owej sytuacji Semika. Goście mogli również narzekać na pracę sędziego, bo starcia Nalepy z Markiem Gołuchem nie zakwalifikował jako przekroczenia przepisów.

Druga część meczu wielkim widowiskiem nie była, ale też nie sposób było je stworzyć na zmrożonej murawie boiska. Gole natomiast kibice obejrzeli za sprawą rzutów karnych. W 55. minucie Mieczysław Sikora „pomścił” rękę Marcina Byrtka w polu karnym, zaś w 65. minucie wspomniany pomocnik Górala zrehabilitował się po tym, jak obrońcy Beskidu przewrócili w „16” szarżującego Mic.Gołucha. Ostatni kwadrans upłynął pod znakiem przewagi żywczan. W 75. minucie strzał z dystansu Jakuba Knapka wyłapał Nalepa, kilkadziesiąt sekund później w dogodnej pozycji z odległości 14. metrów chybił Byrtek. Jeszcze w 90. minucie tylko refleks bramkarza gospodarzy uchronił ich od przegranej, wobec parady przy efektownej przewrotce Semika.