Mimo iż Wisła w tym meczu dwukrotnie prowadziła i nie wykorzystała rzutu karnego na 3:1, to jednak to Stal może mówić o większym poczuciu niedosytu. - Tak szczerze, Stal była dziś zespołem lepszym. Mogliśmy strzelić karnego, może ten mecz inaczej by się potoczył, ale to żywczanie byli częściej przy piłce i częściej atakowali. Mądrze się jednak broniliśmy i to było kluczem do zgarnięcia zaliczki punktowej - mówi Krzysztof Dybczyński. 

 

W początkowej fazie meczu żywczanie mieli trzy dobre okazje, aby pokusić się o prowadzenie. Dwukrotnie szczęścia zabrakło Mateuszowi Hernasowi, swoją próbę odnotował także Kamil Żołna. W 26. minucie kibice ujrzeli premierowe trafienie i padło ono łupem gospodarzy. Tomasz Lorenc na gola zamienił rzut rożny. Odpowiedź Stali przyszła niespełna 10. minut później, gdy Kamil Żołna doprowadził do wyrównania po dograniu z bocznego fragmentu boiska. Na przerwę to jednak Wisła schodziła w lepszych nastrojach. Ponownie dobrze rozegrany "korner" trafieniem - tym razem - spuentował Mateusz Gołek. 

 

Wspomniany rzut karny miał miejsce w 55. minucie, a więc chwilę po rozpoczęciu drugiej części. Faulowany w polu karnym rywala był Przemysław Kiełkowski, a z 11. metrów pomylił się Bartosz Wojtków. Zemściło się to w 65. minucie, gdy Jakub Pieterwas mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi Wisły na skuteczną interwencję. Więcej goli w tym meczu nie zobaczyliśmy. Stal do końca mocno naciskała na defensywę Wisły, lecz nie potrafiła ona przebić się przez "mur". W końcówce meczu żywczanie domagali się rzutu karnego na Norbercie Kasperze, z kolei w doliczonym czasie Błażej Chwaja trafił w poprzeczkę. 

 

- Z przebiegu meczu zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Zagraliśmy jeden z lepszych meczów w tej rundzie, który nie daje nam satysfakcji. Musimy walczyć dalej - przyznaje Seweryn Kosiec, trener Stali.