Piłkarze z Lędzin nie zamierzali niepokonanej dotąd miejscowej drużynie łatwo oddawać pola, a zakusy gości, by zniwelować dystans w tabeli były aż nadto widoczne po... wyniku. W 22. minucie z pozoru niegroźny strzał Grzegorza Kostrzewy otarł się o nogę Krystiana Makowskiego, zupełnie myląc Kacpra Mioduszewskiego. Niebawem podopieczni Sławomira Szymali otrzymali kolejne ciosy. Po stałym fragmencie gry „do sieci” trafił Mateusz Śliwa, a rezultat na jakże efektowne 3:0 podwyższył jeszcze przed przerwą Jakub Gnojczewski.
 



I choć tak znaczący dystans w strzeleckich łupach nie oddawał nijak różnicy na boisku, to jednak oczywistym było, że liderowi ciężko będzie o odwrócenie losów hitowej konfrontacji po wznowieniu rywalizacji. Ambitna postawa ekipy z Bestwiny przysporzyła jednak mimo wszystko sporej dawki emocji....

W 47. minucie Wojciech Wilczek nie zawiódł z bliska po idealnym zagraniu Makowskiego. Snajper LKS-u równie dobrze zachował się w 57. minucie, gdy „na raty” skierował futbolówkę do „prostokąta”. Najlepszy fragment gry gospodarze mogli nawet okrasić wyrównaniem. Strzały Patryka Wentlanda z rzutu wolnego czy szarże Dawida Gleindka i Makowskiego nie miały dostatecznej jakości, by pościg za rywalem okazał się w pełni skuteczny. A w doliczonym przez sędziego czasie gry lędzinianie podążyli z zabójczą kontrą, sfinalizowaną strzałem Błażeja Gierczaka.

Efekt sobotniego łupu przyjezdnych jest taki, że drużyny z Bestwiny i Lędzin dzielą w tabeli ledwie 3 punkty na korzyść tej pierwszej. Gwarantuje to jakże ciekawy finisz sezonu.