
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Pogrom z zaskoczenia
Awizując mecz z rywalem z Pruchnej trener Górala Krzysztof Bąk wskazywał na trudne zadanie stojące przed żywczanami.
W tym kontekście przebieg sobotniej batalii przy Tetmajera określić można jako zaskakujący. Góral przewagę solidną uzyskał przed przerwą. W 25. minucie Kacper Piórecki przeprowadził rajd, którego konsekwencją było dośrodkowanie na głowę Kamila Gazurka. Pomocnika żywczan strzelecki instynkt nie zawiódł. Nim goście otrząsnęli się stracili kolejnego gola. Tym razem w rolę asystenta wcielił się Marcin Radwaniak, a w sytuacji sam na sam formalności dopełnił Piórecki.
Prowadzenie 2:0, mimo iż będącę konsekwencją dominacji miejscowych, nie zapewniało jeszcze żywieckiej drużynie spokoju. Ale gdy krótko po powrocie na boisko – konkretnie w 49. minucie – Marcin Osmałek ponownie zmusił Andrzeja Skrockiego do wyjmowania piłki zza „kołnierza” strzałem w same „widły”, punkty w komplecie Góral mógł sobie z wolna przypisywać. Końcowe minuty niczego w obliczu meczu nie zmieniły. Na 4:0 podwyższył Gazurek, wykorzystując pomyłkę Skrockiego pod naciskiem Radwaniaka, zaś finalnie pogrom zwieńczył Marcin Kosiec, dobijając uprzednie atomowe uderzenie Sebastiana Klimka. Zupełnie niegroźnie dziś piłkarze z Pruchnej honorowego trafienia i owszem szukali, ale dwukrotnie przy rezultacie 4:0 okazji nie potrafił spożytkować Michał Chrysteczko.
Z zadowoleniem więc w Żywcu spotkanie określano po 90. minutach mianem „spacerku”. – Rzeczywiście mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Było w nim dużo fajnej, ofensywnej i mądrej piłki po naszej stronie – przyznał uradowany szkoleniowiec Górala Krzysztof Bąk.
Prowadzenie 2:0, mimo iż będącę konsekwencją dominacji miejscowych, nie zapewniało jeszcze żywieckiej drużynie spokoju. Ale gdy krótko po powrocie na boisko – konkretnie w 49. minucie – Marcin Osmałek ponownie zmusił Andrzeja Skrockiego do wyjmowania piłki zza „kołnierza” strzałem w same „widły”, punkty w komplecie Góral mógł sobie z wolna przypisywać. Końcowe minuty niczego w obliczu meczu nie zmieniły. Na 4:0 podwyższył Gazurek, wykorzystując pomyłkę Skrockiego pod naciskiem Radwaniaka, zaś finalnie pogrom zwieńczył Marcin Kosiec, dobijając uprzednie atomowe uderzenie Sebastiana Klimka. Zupełnie niegroźnie dziś piłkarze z Pruchnej honorowego trafienia i owszem szukali, ale dwukrotnie przy rezultacie 4:0 okazji nie potrafił spożytkować Michał Chrysteczko.
Z zadowoleniem więc w Żywcu spotkanie określano po 90. minutach mianem „spacerku”. – Rzeczywiście mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Było w nim dużo fajnej, ofensywnej i mądrej piłki po naszej stronie – przyznał uradowany szkoleniowiec Górala Krzysztof Bąk.